"Wałęsa" NIEROZLICZONY!

Paweł Zastrzeżyński 28-06-2017, 20:52
Artykuł

28 czerwca 2017 r. przed komisją weryfikacyjną staje Marcin P. twórca afery Amber Gold. To zdanie można skojarzyć z dialogiem z filmu „Psy”, opowiadającym o ubeckich układach, kreującym jednego z nich na bohatera, który w realnym świecie staje się wzorem dla całego pokolenia Polaków. Podobnie wykreowanym wzorem jest cały czas Andrzej Wajda, twórca filmu fabularnego „Wałęsa człowiek z nadziei”, który wszedł do kin w 2013 roku, a z odnalezionych dokumentów NIK wynika, że nie został rozliczony z PISF. Zgodnie z tym producent powinien oddać pieniądze tj. niemal 7 000 000 zł do skarbu państwa. Jak głęboka analogia rodzi się z bohaterem filmu Wajdy a samym Lechem Wałęsą?

Trop do poszukiwań pojawił się na wspomnianej komisji śledczej, gdzie zeznający świadek pomiędzy pytaniami o sprawy kluczowe wspomniał nazwisko pani Katarzyny Fukacz-Cebuli, z którą kontaktował się bezpośrednio w sprawie finansowania filmu Wajdy. Zgodnie z odnalezioną dokumentacją w PISF, Marcin P. przekazał 5 000 000 zł na film.. Taka kwota w trakcie afery została zwrócona, jednak dla producenta filmu ten polityczny gest był gwoździem do trumny. I to prawdopodobnie spowodowało niemożność rozliczenia filmu przez producenta. Wnioski na podstawie dokumentów Najwyższej Izby Kontroli nr ewid. 135/2015/P/14/026/KNO oraz wystąpienia pokontrolnego Akson Studio KNO-4101-006-03/2014. Z dokumentów przejrzyście wynika obraz filmu „Wałęsa człowiek z nadziei”, który dalece odbiega od propagandowego sukcesu, który był głoszony przez poprzednie władze.

Największym atutem filmu był fakt, że zobaczyło go niemal milion widzów. Jednak producent we wniosku zakładał, że zobaczy go o pół miliona więcej. Przychód z filmu wyniósł 3 500 000 zł gdy budżet to 18 000 000 zł. PISF dało niemal 7 milionów, Ministerstwo Kultury około 2 miliony, jest również umowa z TVP o koprodukcji, ale sam PISF nie wie na jaką kwotę, bo brak załącznika do umowy. Co istotne pomimo braku wymaganych dokumentów do rozliczenia filmu, producent prosi dyrektora PISF o 800 000 zł a ten je mu daje, ot tak. Ta prośba była już po tym, jak trzeba było oddać te kradzione 5 000 000 zł.

Powstaje pytanie, dlaczego Marcin P. lekką ręką przekazuje 5 000 000 zł na film, który dla każdego normalnego księgowego i człowieka, który odrobinę zna realia rynku filmowego, wie, że te pieniądze nigdy nie wrócą do biznesmena. Jednak z perspektywy, że wszystko to było jednym wielkim oszustwem, sprawa filmu Wajdy nabiera zupełnie innego znaczenia. A analogie możemy znaleźć w przytoczonym filmie „Psy”, gdy Franz Maurer jedzie do Krakowa z kuponem lotto 3 słonie. Los jest już zdrapany i wygrana wiadoma. Widomo też, że wygranym jest prokurator, który zwalnia chemika. Ta analogia jest tak jednoznaczna z filmem Wajdy o Wałęsie, że aż boli. Jeszcze bardziej przeraża, że na to wszystko pojawiają się dokumenty. I ta analogia z tym, że IPN umorzył śledztwo i jest już pewne, że dokumenty na temat „Bolka” są prawdziwie.

Od dziesiątków lat polska kinematografia działa na zasadzie totalnego przewału finansowego, ale to zeznanie Marcina P. może w końcu otworzy oczy prokuratorom, na to co dzieje się w tym może i mało istotnym dla gospodarki narodowej sektorze, jakim jest film.

Sektorze, który jednak od połowy wieku jest ciągle reliktem komunizmu.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy