Te słowa abp. Jędraszewskiego rozwścieczyły lewaków!

Artykuł
Fot.: Adam Bujak/Biały Kruk

Sto lat temu zaczęło się to wielkie nieszczęście rewolucji październikowej, która nigdy nie została potępiona przez świat tak, jak hitlerowski nazizm, powiedział metropolita krakowski abp. Marek Jędraszewski w Łagiewnikach podczas Mszy św. w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie.

Drodzy bracia i siostry,

„Kiedy będą mówić: «pokój i bezpieczeństwo»”. Św. Paweł Apostoł nie mówi dokładnie, o kogo tutaj chodzi, kim są ci, którzy głoszą pokój i bezpieczeństwo, ale zapewne wtedy w okresie Imperium Rzymskiego, jak i dzisiaj mamy do czynienia z tym, co się zwykle określa słowem „narracje”. Nieważne są fakty, najważniejsze jest to, żeby narzucić pewną opinię, która będzie powszechnie przyjmowana, opinię kształtowaną przez odwoływanie się do ukrytych emocji, lęków i niepokojów.

Wtedy, w epoce Imperium Rzymskiego, kiedy walki o granice toczyły się gdzieś daleko od centrum, było przekonanie, że żyjemy w czasach pokoju i bezpieczeństwa. Podobne przekonanie chcą także niektórzy nam narzucić. Jest pokój i jest bezpieczeństwo, a przecież doskonale wiemy, że fakty są inne. Ojciec Święty Franciszek mówi, – i to nie raz – że żyjemy w epoce III wojny światowej tyle, że ta wojna ma inny kształt niż dotychczas. Jest to wojna we fragmentach. Dlaczego chcą nam narzucić to przekonanie, że jest pokój i bezpieczeństwo? Zapewne chodzi ciągle o to samo, co bardzo mocno podkreśla św. Paweł w Liście do Tesaloniczan – żeby nas wewnętrznie uśpić. Nie ma zagrożeń, nie ma powodów do niepokojów. Zostaje człowiekowi właściwie tylko jedno – carpe diem, używać dnia, korzystać z wszelkich możliwych przyjemności, nie myśleć o tym, co jest teraz ani o tym, co będzie jutro. Za tym przekonaniem kryje się jedno – po śmierci nie ma nic, więc trzeba maksymalnie wykorzystać ten czas, który jeszcze jest. A w ostatecznym horyzoncie takiego myślenia o człowieku i o świecie kryje się przekonanie, że Boga nie ma i nie ma nieśmiertelności, że wszystko sprowadza się do czysto materialnej rzeczywistości, która przyjmuje taki a nie inny kształt dzisiaj i która bezpowrotnie rozpadnie się jutro. A tymczasem i wtedy, kiedy działał św. Paweł Apostoł i przez całe dzieje Kościoła, i również dzisiaj Kościół z nieugiętą mocą głosi nadejście dnia Pańskiego, paruzji, przyjścia Chrystusa w chwale.

Wyznajemy przecież w Składzie Apostolskim, że Chrystus zmartwychwstał, a następnie zasiadł po prawicy Ojca. A znaczyło to już dla pierwszych chrześcijan właśnie to, co wyraził św. Paweł w Liście do Filipian: „Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem – ku chwale Boga Ojca”.

Tę wiarę w Chrystusową moc i w jego przyjście w chwale ponawiamy podczas każdej Eucharystii zwłaszcza wtedy, kiedy po Przeistoczeniu mówimy: „Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci”. Tak mówimy, w to wierzymy, o to prosimy. Ostatnie bowiem słowa Apokalipsy, ostatniej księgi Nowego Testamentu, mówią: „Zaiste, przyjdę niebawem”. I to słowa Chrystusa, na które odpowiada wierzący człowiek: „Amen, Marana tha, Przyjdź, Panie Jezu i obejmij swoim władaniem cały wszechświat!”.

Chrześcijanie w to wierzą i o to się modlą, ponieważ - jak pisze św. Paweł w czytanym dzisiaj fragmencie Listu do Tesaloniczan - „nie są „w ciemnościach”, nie są „synami nocy ani ciemności”, lecz są „synami światłości i synami dnia”. Jesteśmy takimi, ponieważ przebywamy w błogosławionym kręgu tej światłości, którą jest nasz Pan Jezus Chrystus. On przecież powiedział o sobie: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia”.

A ponieważ my jesteśmy synami światłości i synami dnia, to nie pogrążamy się we śnie, ale czuwamy. Czuwamy oczekując przyjścia Dnia Pańskiego. Ta trzeźwość naszych umysłów i to czuwanie naszych serc sprawia, że uznajemy, iż Jezus Chrystus jest Królem wszechświata, jest Panem dziejów i historii i jest Panem naszych serc. To czuwanie i ta trzeźwość naszych umysłów domagają się od nas, abyśmy nie tylko modlili się słowami Modlitwy Pańskiej: „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”, ale czynili wszystko, aby to Królestwo Boże stawało się naszą codzienną rzeczywistością, aby – choć jest niewidzialne - przenikało sposób naszego myślenia i postępowania, aby przemieniało świat.

Drodzy siostry i bracia, dokładnie rok temu, 19 listopada 2016 roku zgromadziliśmy się w tej świątyni by dokonać Aktu przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Ten akt wypowiadało tutaj ponad 50 polskich biskupów, kilkuset kapłanów, wiele osób konsekrowanych, ponad 100 tys. wiernych, którzy przybyli do tej świątyni i trwali wokół niej. Ten akt wypowiadali także przedstawiciele najwyższych władz państwowych, z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej.

Jakże niezmiernie ważne są sowa, które rok temu zostały wypowiedziane i które zostały powtórzone na początku tej Mszy św.: „Nieśmiertelny Królu Wieków, Panie Jezu Chryste, nasz Boże i Zbawicielu! (…) oto  my,  Polacy,  stajemy  przed  Tobą, (…) by  uznać  Twoje  Panowanie,  poddać  się  Twemu  Prawu, zawierzyć i poświęcić Tobie naszą Ojczyznę i cały Naród. Wyznajemy wobec nieba i ziemi, że Twego królowania nam potrzeba. Wyznajemy, że Ty jeden masz do nas święte i nigdy nie wygasłe prawa. Dlatego z pokorą chyląc swe czoła przed Tobą, Królem Wszechświata, uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem, żyjącym w Ojczyźnie i w świecie. Pragnąc uwielbić majestat Twej potęgi i chwały, z wielką wiarą i miłością wołamy: Króluj nam Chryste!”.

Dzisiaj, dokładnie rok po tamtym wydarzeniu odnowiliśmy ten Akt przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Dokonało się to w nieco nowym kontekście historycznym. Rok temu świętowaliśmy 1050 rocznicę Chrztu Polski i przeżywaliśmy nadzwyczajny jubileusz miłosierdzia. Obecny rok jest naznaczony obchodem szczególnie ważnych wydarzeń maryjnych. Oto bowiem ten rok 2017 jest czasem, kiedy obchodzimy 140. rocznicę objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie i 100. rocznicę objawień fatimskich. W obydwu tych objawieniach pojawiły się te same wezwania, do nawrócenia, do pokuty i do modlitwy, zwłaszcza do modlitwy różańcowej o pokój dla świata.

Przeżywając w tym roku wielkie znaczenie, jakie do Różańca przywiązuje Matka Najświętsza, widząc w nim ratunek dla świata przed wojnami, przed nienawiścią, przed utratą chrześcijańskiej tożsamości, 7 października odbyła się szczególna pielgrzymka Polaków do granic naszej ojczyzny, a jednocześnie w tym samym dniu w różnych częściach Polski centralnej, o tej samej porze gromadziły się dziesiątki tysięcy ludzi biorących do ręki różaniec i modlących się za Polskę i za inne kraje w duchu tego Aktu przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, który rok temu był przez nas przyjęty i który teraz ponowiliśmy. Bo chodziło o to, by pokazać jak bardzo zależy nam na powrocie do chrześcijańskich korzeni, do uświadomienia sobie tego, z czego wyrastamy i co jest tak ważne, aby ocalić w sobie i co jest istotne, aby także inne, bratnie nam narody europejskie to na nowo odkryły jeżeli chcą zachować swoją tożsamość i ciągłość historyczną tak głęboko naznaczoną przez wiarę w Jezusa Chrystusa, Króla wszechświata.

Zdając sobie sprawę właśnie z tego kontekstu, jakim jest rok 2017, w jakiejś mierze rok maryjny, odczytujemy na nowo znaczenie słów aktu Przyjęcia Chrystusa za Króla i Pana, bo w tym akcie rok temu i także dzisiaj mówiliśmy: „W Niepokalanym Sercu Maryi składamy nasze postanowienia i zobowiązania. Matczynej opiece Królowej Polski i wstawiennictwu świętych Patronów naszej Ojczyzny wszyscy się powierzamy”.

To, co mówiła Matka Najświętsza 100 lat temu do dzieci fatimskich staje się przesłaniem, które na nowo staramy się odczytać i zrozumieć. A Matka Najświętsza mówiła wtedy, w lipcu 1917 r., że jeżeli świat się nie nawróci i nie zacznie pokutować, z Rosji rozleje się na Europę i świat fala ateizmu, a z nią okrutne prześladowania chrześcijan, biskupów i księży. Cierpienia nie ominą także Ojca Świętego. Wiemy, świat się nie nawrócił, mimo nadzwyczajnych znaków, które towarzyszyły objawieniom Matki Najświętszej, zwłaszcza w październiku 1917 roku. Ludzie pozostali głusi na to orędzie, by modlić się, pokutować i nawracać. I stało się to. Ta fala ateizmu rozlała się na Europę i świat i to sprawiło także, że Jan Paweł II z mocą podkreślał, że wiek XX stal się na powrót wiekiem męczenników i to na skalę niespotykaną w dotychczasowych całych dziejach Kościoła. Sam zresztą został dotknięty cierpieniem i tylko cud sprawił, za przyczyną Matki Najświętszej Fatimskiej, że nie stracił życia na skutek zamachu z 13 maja 1981 r. na placu św. Piotra.

100 lat temu zaczęło się to wielkie nieszczęście, które dla wielu ciągle przyjmuje nazwę wielkiej rewolucji październikowej. Rewolucji, która nigdy nie została potępiona przez świat tak, jak przez świat został potępiony hitlerowski nazizm. Ciągle trwają skutki tego nieszczęścia Europy i świata, które zaczęło się 100 lat temu w Piotrogrodzie. Nasila się coraz bardziej, nieustannie, niechęć Europy zachodniej do swoich chrześcijańskich korzeni, co spektakularny kształt przybrało kilka tygodni temu w postaci wyroku najwyższych władz sądowniczych Francji, by usunąć krzyż z pomnika św. Jana Pawła II w małym miasteczku bretońskim.

Szerzy się chęć urzeczywistniania kolejnych utopii, w swych korzeniach marksistowskich. Utopii zbudowania idealnego społeczeństwa, opartego o wojujący feminizm, genderyzm, kosmopolityzm, relatywizm moralny, tzw. „wartości” europejskie, pośród których jest eutanazja i tzw. „prawo” kobiet do zabijania w swoich łonach nienarodzonych dzieci. Poprzez tendencje do nieograniczonej konsumpcji i do mierzenia wartości człowieka jedynie poprzez pryzmat posiadanych przez niego dóbr materialnych. W tę batalię o kształt, o zachowanie chrześcijańskiej Europy wplątana jest także Polska.  A z jednej strony widzimy jak wspaniałe są te oddolne ruchy, ruchy ludzi świeckich, które domagają się by zostało uszanowane 3. przykazanie Dekalogu, by mógł być dzień święty prawdziwie świętowany, a nie stał się dla wielu niewolniczej, przymusowej pracy. Toczy się batalia o to, aby uznać Chrystusa, Króla wszechświata, Panem człowieczego życia. I dlatego ta inicjatywa znowu ludzi świeckich, mająca na celu zniesienie prawa pozwalającego na tzw. eugeniczną aborcję. Bo przecież nie możemy zgodzić się na śmierć najbardziej niewinnych i bezbronnych istot i to śmierć zadawaną w imieniu prawa, które broni silnych dorosłych, zapatrzonych przede wszystkich w swoją osobistą wygodę.

Tym bardziej aktualne w świetle tych zmagań są słowa aktu wypowiedzianego przez nas uroczyście rok temu i dzisiaj, w którym padły słowa: "[Chrystusie Królu], Pokornie poddajemy się Twemu Panowaniu  i  Twemu  Prawu. Zobowiązujemy się porządkować całe nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe według Twego prawa: Przyrzekamy bronić Twej świętej czci, głosić Twą królewską chwałę; Przyrzekamy pełnić Twoją wolę i strzec prawości naszych sumień; Przyrzekamy troszczyć się o świętość naszych rodzin i chrześcijańskie wychowanie dzieci; Przyrzekamy budować Twoje królestwo i bronić go w naszym narodzie”. Przyrzekamy, bo przecież Ty jesteś "Jedynym Władcą państw, narodów i całego stworzenia, Królem królów i Panem panujących!". „Zawierzamy Ci Państwo Polskie i rządzących Polską". I prosimy: "Spraw, aby wszystkie podmioty władzy sprawowały rządy sprawiedliwie i stanowiły prawa zgodne z Prawami Twoimi".

Uznajemy Chrystusa jako Pana naszych serc, Króla królów, Pana panujących, ale przecież wiemy, Jego panowanie, Jego królestwo jest królestwem miłości. Jest poświęceniem się i służbą dla drugiego człowieka. Oddał za nas swoje życie, umierając jako Król na krzyżu. Takiej wrażliwości i takiej gotowości do oddania się za innych oczekuje od swoich uczniów, od wszystkich, którzy przyjęli chrzest w Jego świętym, katolickim i apostolskim Kościele.  Kiedy o tym mówię, to mam na myśli to, co się dzieje w całym katolickim świecie, także w Polsce, także w Krakowie, kiedy to tylu wolontariuszy, świeckich i duchownych, podejmuje apel Ojca Świętego Franciszka, by właśnie dzisiaj, w tę niedzielę poprzedzającą uroczystość Chrystusa Króla, otworzyć się na ludzi biednych i rozpoznać w nich, ich twarzach, niekiedy bardzo zniszczonych - stylem życia, chorobami, odtrąceniem, brakiem miłości - aby w ich twarzach dostrzec oblicze Chrystusa i zrobić wszystko, aby to oblicze zajaśniało nowym blaskiem, aby było można łatwiej jeszcze niż dotychczas dostrzec w naszych ubogich braciach tę prawdę, że także oni są stworzeni na Boży obraz i Boże podobieństwo i tę Bożą godność nadaną im przez Boga w sobie noszą. Naszym zadaniem jest, aby tę godność dostrzec, przed nią uklęknąć, ją ukazywać całemu światu. Królestwo Boże jest w was. Królestwo Boże, to królestwo, którego królem jest Jezus Chrystus, jest w naszych sercach. I stąd ta przenajświętsza Eucharystia, która staje się jednym wielkim dziękczynieniem Bogu za to, że Chrystus zechciał być Panem naszych serc i naszym Królem.

A jednocześnie ta przenajświętsza Eucharystia staje się wołaniem każdej i każdego z nas, abyśmy robili wszystko, co tylko można, w naszym życiu osobistym, rodzinnym, małżeńskim, społecznym, narodowym, państwowym, by przybliżało się królestwo Boże i żeby wola Najwyższego była taka sama, tak samo urzeczywistniana na ziemi jak i w niebie.

 

Źródło: swiato-podglad.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy