Suski: Niemal na 100 proc. jest pewne, że ktoś wynosił informacje z policji o śledztwie wobec "Amber Gold"!

Artykuł
Marek Suski, poseł PiS
Telewizja Republika

Przewodnicząca komisji śledczej ds. zbadania afery „Amber Gold” Małgorzata Wasserman działania policji w tej sprawie nazwała obrazem nędzy i rozpaczy. – Powiedziałbym, że to delikatna ocena. Jednak to określenie mówiło o działaniach, a tych działań nie było. Jeśli na jeden z wniosków trzeba było czekać rok, to trudno mówić o działaniach – ocenia w programie „Z Wiejskiej na gorąco” Marek Suski, poseł PiS, wiceprzewodniczący komisji.

– Jeśli tak działa policja to obywatele nie mogą czuć się bezpiecznie, a tacy złodzieje mogą hulać jak na wolności. Przy takiej opieszałości prokuratury, policji, przerzucaniu się odpowiedzialnością… Żenujące. Dzisiejsze zeznania pokazują, że trzeba postawić na młodych ludzi w policji. Pani, która odpowiadała za gospodarczą część w policji, a jak się okazało rozpoczynała swoją karierę w SB i obecny dzisiaj świadek też zaczynał w wydziale specjalnym MO. Starzy funkcjonariusze z PRL-u sobie nie radzą w dzisiejszych warunkach. Może mają szczerze chęci, ale im zupełnie nie wychodzi. Dzisiaj przestępstwa gospodarcze są bardziej skomplikowane, polegają na różnych oszustwach, wyłudzeniach. Ci ludzie nie są do tego przyuczeni. Polska policja jest nieskuteczna i trzeba w niej zmian. Te osoby powinny odejść na emerytury, pytanie czy zasłużone? Dzisiaj sobie nie radzą – to pewne – dodaje Marek Suski.

Dzisiejsze przesłuchanie świadka było niejawne. Dlaczego? – Sądzę, że pan naczelnik nie wykazał się niczym, jeśli chodzi o nadzór. Zresztą próbował nam powiedzieć, że nie pamięta niczego, że w ogóle taka sprawa była. Trudno mi to skomentować, zrobiłbym to bardziej surowo niż pani przewodnicząca. Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że mechanik, był jednym z przekaźników informacji z policji do państwa „P.”, bo są takie nagrania, że on mówi, że wie od naczelnika wydziału do walki z przestępczością gospodarczą o różnych działaniach, że on już nie żyje. Ta osoba rozmawiała w tym czasie z Katarzyną P. i powoływała się na wiedzę uzyskaną podczas remontu samochodu, ten samochód remontował naczelnik wydziału do walki z przedsiębiorczością gospodarczą o nieujawnionym nazwisku. Niestety ten świadek nic nam nie zezna – odpowiada Marek Suski.

"Pan nawet nie pamiętał, że zaczynał karierę w Milicji Obywatelskiej"

Na ile można mieć pewność, że ktoś z policji mógł przekazywać informacje na temat śledztwa w sprawie „Amber Gold”. – Z nagrań i zeznań świadków wynika, że to jest prawie na 100 proc. pewne. To zeznania kilku świadków, to nagrania operacyjne. To nie jest tak, że Marcin P. wychodzi i mówi, że miał informacje z przynajmniej pięciu źródeł. Nagrania mówią o tym, że państwo „P.” i otoczenie wiedziało, że były kontakty, próba dotarcia do tego Jacka Cichockiego, mamy informacje o tym mechaniku, oczywiście nie spodziewam się, że któryś z funkcjonariuszy się przyzna, że coś mówił a może jeszcze do tego coś wziął. Państwo „P.” mieli informacje ze służb specjalnych i policji – stwierdza nasz rozmówca

A jakie wnioski można wynieść z przesłuchania byłego komendanta policji miejskiej w Gdańsku – Zbigniewa Pakuły? – Też słaba pamięć, pan nawet nie pamiętał, że zaczynał karierę w Milicji Obywatelskiej. Mówił, że w ogóle tego nie pamięta, później, że to była to służba zastępcza. Wedle akt IPN-u to była służba wewnętrzna w MO, niektórzy mówią, że to było SB, ale nie przypisujmy więcej panu komendantowi, który dzisiaj pracuje w jakimś muzeum. On też nic nie wiedział, dowiedział się z prasy w 2012 r. To wstrząsające co dowiedzieliśmy się dzisiaj na tych zeznaniach – zakończył poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy