Sakiewicz: Po wypadku współczuje sie ofiarom, tu jest odwrotnie | NASZ WYWIAD

Mateusz Kosiński 13-02-2017, 19:34
Artykuł
Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny Gazety Polskiej
Filip Blazejowski/Gazeta Polska

O komentarz w sprawie jakości dyskusji publicznej, dotyczącej wypadku premier Beaty Szydło, poprosiliśmy Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego "Gazety Polskiej".

TelewizjaRepublika.pl: Gdy dowiedziałem się o wypadku, to pierwsze co pomyślałem, że teraz ta wojna polityczna powinna się zatrzymać, powinno być rzetelne śledztwo, chłodna analiza, a dopiero później konkluzje, komentarze, oceny. Tymczasem było odwrotnie. Każdy jest specjalistą od ruchu drogowego i zachowania BOR-u, politycy wklejają na Twittera głupie obrazki, mamy setki komentarzy...

Tomasz Sakiewicz: Myślę, że chociaż działania opozycji wyglądają na „szczeniackie”, to banalne nie są. Na czym im zależy? Na tym, żeby zabrać efekt współczucia. Zawsze po wypadku ludziom się współczuje, zwłaszcza znanym ludziom, nawet osoby, które poszkodowanych niezbyt lubią zmniejszają krytykę. Oni zachęcają do reakcji odwrotnej, żeby przełamać ten naturalny trend psychologiczny. Zabranie ludziom takich naturalnych odruchów doprowadzi do takich sytuacji, jakie miały miejsce w Łodzi, gdzie działacz Platformy Obywatelskiej zabił działacza Prawa i Sprawiedliwości. To jest wtedy, kiedy odbiera się ludziom to, co sprawia, że zachowują się jak ludzie. Wtedy ludzie zachowują się jak pan Cyba, który zaczął strzelać do swoich przeciwników politycznych. Nie można mówić o niepoważnym zachowaniu. To zachowanie poważne i celowe. Dla swoich racji politycznych ktoś uderza w drugą stronę w sposób niebezpieczny. Następnym razem może się skończyć nie tylko na żartach i pogróżkach, ale tak jak w Łodzi, a w pewien sposób i w Smoleńsku. Gdyby nie ta kampania nienawiści wobec Lecha Kaczyńskiego być może byłaby lepsza ochrona, wizyta byłaby lepiej przygotowana. To wszystko obniżyło poziom bezpieczeństwa, wręcz wpływało na decyzje urzędników i to widać.

Druga sprawa, oprócz odebrania efektu współczucia, to wmówienie pani premier, że jest winna, że próbował uderzyć w nią samochód. Czyli znalezienie winy, tam gdzie jej nie ma. Można by było o wszystko oskarżać panią premier, ale nie, że jest winna tego wypadku. Tak naprawdę to właśnie chce się przemycić opinii publicznej, czyli podważyć kompetencje pani premier, w wyniku czegoś, czego może być ofiarą. Premier nie ma żadnej winy w tym, że ktoś postanawia niebezpiecznie jeździć po drodze. Nawet gdyby BOR był w 120 proc. profesjonalny, a nie wiem czy tak jest, tu powinno się nad tym zastanowić, to nie da się wykluczyć, że do wypadków nie będzie dochodziło. Zawsze może się coś zdarzyć, mimo najlepszych zabezpieczeń. Próba pokazania, że pani premier jest sama sobie winna jest też zabiegiem politycznym. Tu nie ma gówniarstwa, to jechanie po bandzie, żeby uzyskać punkty polityczne.


 

W kwestii kolumn rządowych – to ja, jako dość młody kierowca, często widząc kolumnę rządową w Warszawie nie do końca wiem jak zareagować, nie zawsze jest miejsce, żeby odpowiednio zjechać. Zresztą widać, że kierowcy reagują różnie, jedni zwalniają, inni stają. W Warszawie można wyrobić pewną rutynę, na prowincji tego typu kolumna to zdarzenie wyjątkow i może powodować błędy kierowców. Może tak, jak sugerował Mariusz Max Kolonko – rządowi kierowcy powinni zdjąć nogę z gazu?

Ta kolumna jechała wolno, 50 km na godzinę, trudno wyobrazić sobie, żeby można było jechać wolniej. Najpoważniejszy wypadek samochodu rządowego miał miejsce teraz i był to wypadek przy niskiej prędkości i mamy poważnie rannych. O niczym to nie przesądza. Najważniejsze jest zachowanie szczególnej ostrożności i znajomość techniki jazdy. Tak naprawdę wypadków się nigdy nie wykluczy, nawet przy najlepszym szkoleniu, najlepszych samochodach, wypadki będą, to jest niestety prawo statystyki. Fatalnie, że zdarzyły się ostatnio w takiej ilości. Należy się zastanowić, co jest przyczyną. Natomiast przy prędkości 50 km na godzinę, ktoś może powiedzieć, że jazda jest za wolna. Np. na autostradzie powinno się jechać z prędkością dozwoloną. Czyli do 140 km na godzinę. Mówię o tym z pewnym onieśmieleniem, bo sam nie mam prawa jazdy. Wolałbym, żeby takie rady udzielali zawodowi kierowcy.


W zeszłym roku uderzony w twarz został premier Hiszpanii Mariano Rajoy, w przeszłości rzucony butem był Georg Bush, a prezydent USA to najlepiej chroniony człowiek na świecie. Czy nie jest tak, że na BOR wylewa się wiadro pomyj, a pewnych rzeczy nie przewidzą nawet najlepsze służby?


Tak naprawdę najtrudniej przewidzieć szaleńców czy ludzi, którzy zachowują się niebezpiecznie pod wpływem impulsu. Łatwiej wykryć planowe akcje. Ludzie, którzy coś planują działają w grupie, używają komputerów, telefonów, nawet przy najlepszej konspiracji można ich wyśledzić, a przynajmniej jest na to szansa. Natomiast jeśli ktoś działa pod wpływem impulsu lub błędu, jak ten kierowca, to bardzo trudno nawet profesjonalnym służbom działać. Oczywiście są też procedury, ale decydują ułamki sekund.

Rozmawiał: Mateusz Kosiński 

 

koss_150_01_150_150_150_01_150_01_150_02_150_01_150

Źródło: telewizjarepublika.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy