Różne wersje wydarzeń Elisabeth Revol. Jak było naprawdę?!

Artykuł
Facebook

Choć od tragicznych wydarzeń upłynęły już tygodnie, wielbiciele himalaizmu nadal nie wiedzą, co się stało na Nagiej Górze. Zimowe wejście Elisabeth Revol i Tomasza Mackiewicza 25 stycznia na szczyt Nanga Parbat (8126 m) jest drugim w historii.

U wielu wątpliwości budzą sprzeczne wypowiedzi Francuski. W wywiadzie udzielonym jeszcze w szpitalu, do którego trafiła po powrocie z Nanga Parbat, Elisabeth odpowiadała na pytanie, w którym momencie podjęła decyzję o tym, że musi opuścić swojego wspinaczkowego partnera.

– Właściwie nie ja podjęłam tę decyzję. Powiedziano mi: jeśli zejdziesz na 6000, to przyleci helikopter po ciebie, a po Tomka na 7200. To było narzucone przez pakistański rząd – mówiła Revol.

Inne informacje czytamy w raporcie Polskiego Związku Alpinizmu. Francuzka, którą uratowali Polacy, miała powiedzieć im, że stan Tomasza Mackiewicza jest bardzo ciężki: odmrożone ręce, nogi, twarz, niezorientowany w czasie i przestrzeni, nie było z nim już żadnego kontaktu, ślepota śnieżna, brak możliwości samodzielnego przemieszczania się.

Dwa dni temu, na pierwszej konferencji prasowej, Elisabeth mówiła już co innego. – Rozmawiałam z Tomkiem mówiąc mu, żeby się nie martwił, że podałam jego pozycje i ratownicy na pewno go znajdą. Powiedział: nie martw się, zostanę tu, nie ma problemu.

– Po raz kolejny te informacje są niepełne, niejasne. Sam jestem zagubiony tym wszystkim, bo troszeczkę inaczej mówiła wcześniej – mówi himalaista Paweł Michalski.

– Jest zbyt wcześnie, by stawiać kategoryczne oceny – mówi prezes Polskiego Związku Alpinizmu i radzi poczekać na szczegółowy raport, gdy Francuzka wróci do zdrowia. – Ona po prostu jest jeszcze w takim dość emocjonalnym stanie, jeszcze z wieloma rzeczami nie może się pogodzić. To był dla niej naprawdę traumatyczny okres – tłumaczy Piotr Pustelnik.

Źródło: tvp.info

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy