Przypadek Iwulskiego potwierdza funkcjonowanie "systemu doboru sędziów". Z PRL gładko do III RP

Artykuł
wikimedia commons, fot. Darwinek, (CC BY-SA 3.0)

Przypadek skrywanej przeszłości p.o. I prezesa SN Józefa Iwulskiego, nie jest wcale szczególny na tle karier sędziów Sądu Najwyższego. To kolejne potwierdzenie, jak funkcjonował system doboru kadr sędziowskich przez trzy dekady, od 1989 r.

Publikowane przez „Codzienną”, znalezione w archiwach IPN, przeczą stwierdzeniu prof. Małgorzaty Gersdorf, że sędziowie tacy jak prezes Józef Iwulski, którzy w 1990 r. stanowili kadrę Sądu Najwyższego, zostali dogłębnie zweryfikowani i zdekomunizowani przez ówczesnego I prezesa Sądu Najwyższego Adama Strzembosza.

Niejasne kryteria sędziego Strzembosza

Od czasów PRL do dziś nie przeprowadzono formalnej lustracji składu Sądu Najwyższego. A warto przy tym pamiętać, że w 1982 r. 92 proc. sędziów SN było członkami partii – reprezentowali w przeważającej części PZPR i zjednoczone z nią ZSL i SD. Jednocześnie w 1990 r. po korektach w składzie SN pozostało w nim 40 proc. sędziów z PRL, pozostałych zaś dobrano według niejasnych kryteriów.

Obronę Sądu Najwyższego przed zmianami podsumował we wtorek rzecznik SN Michał Laskowski, odpowiadając dziennikarce Dominice Wielowieyskiej na pytanie, czy lepiej byłoby, gdyby w wolnej Polsce w SN nie zasiadali sędziowie, którzy skazywali opozycjonistów w stanie wojennym. – Jeśli tak by miało być, to trzeba to było zrobić w 1990 r. Jeśli tego nie zrobiono wtedy, nie przeprowadzono lustracji, to teraz wydaje się to mocno spóźnione i wygląda na pretekst do uzyskania innego celu: wymiany kadrowej SN. Wykorzystuje się tych dwóch sędziów orzekających w tej chwili czy kilku z przeszłości SN i usuwa całą rzeszę ludzi, którzy nie mieli z tym nic wspólnego – stwierdził sędzia Laskowski.

Marksizm, leninizm i bezpieka

Sąd Najwyższy sam obronił się przed wymianą kadr i skutecznie blokował pełny proces dekomunizacji i lustracji wydawanymi przez siebie wyrokami po 1989 r., przez co nie doszło do zerwania więzów z systemem totalitarnym PRL. Swój udział w blokowaniu dekomunizacji ma wieloletni prezes Izby Wojskowej SN płk Janusz Godyń.

W Sądzie Najwyższym Godyń był prezesem Izby Wojskowej SN od 1990 do 2016 r. Od początku lat 70. rozwijał swoją karierę w PZPR. Służył też wówczas w szeregach Wojsk Ochrony Pogranicza, organu bezpieki PRL. Jako sędzia szybko trafił na kierownicze stanowiska do sądów wojskowych. W opiniach służbowych oficera LWP wskazywano, że „w pełni uznaje i realizuje socjalistyczne ideały w każdej dziedzinie”.

Wykazywał też „pełne zrozumienie internacjonalizmu proletariackiego”. Jego służba sądownicza przebiegała w zgodzie „z duchem idei marksistowsko-leninowskich”. Godynia chwalono za postawę i zaangażowanie w okresie stanu wojennego. To uznanie wyrażane było nadal w latach po upadku komunizmu. W 1985 r., gdy Godyń był już w Izbie Wojskowej SN, chwalono go, że rozpoznał 191 spraw, w których oskarżono łącznie 202 osoby.

Czytaj więcej w dzisiejszej "Codziennej".

Źródło: Maciej Marosz / Gazeta Polska Codziennie

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy