Prezydent Duda mógł ułaskawić Mariusza Kamińskiego? To precedens, ale zgodny z prawem

Michał Kania 19-11-2015, 08:01
Artykuł
flickr/tomasz przechlewski/CC BY 2.0

Prezydent Duda miał prawo ułaskawić Mariusza Kamińskiego? Są dwie interpretacje tego ruchu. Jednak prezydent uznał, że sprawa byłego szefa CBA ma charakter polityczny i psuje polski wymiar sprawiedliwości.

Czy prezydent Duda mógł zastosować prawo łaski wobec Mariusza Kamińskiego? Zdania są podzielone, jednak z punktu widzenia konstytucyjnych uprawnień prezydenta, ułaskawienie Kamińskiego nie jest niczym kontrowersyjnym. Co prawda, od czasu funkcjonowania obecnej konstytucji jest to precedens, jednak trudno zarzucać prezydentowi, że nie wie, co robi, bowiem jest doktorem prawa – administracyjnego, jednak to nie wyklucza, że nie ma wiedzy o prawie konstytucyjnym, czy karnym.

Przede wszystkim należy zacząć od aspektu prawnego sprawy. 30 marca bieżącego roku warszawski sąd rejonowy uznał, że Mariusz Kamiński jest winny nadużycia prawa przy „aferze gruntowej” w 2007 r. Były szef CBA został skazany na 3 lata więzienia oraz 10-letni zakaz zajmowania stanowisk publicznych. Wniósł apelację, która do dziś nie doczekała się rozprawy.

Dwie interpretacje

Do opinii publicznej trafiły dwie interpretacje decyzji prezydenta Dudy ws. Kamińskiego.

Jedni konstytucjonaliści wskazują, że apelacja Kamińskiego powoduje, że wciąż jest on uznawany za niewinnego i nie może zostać ułaskawiony. Twierdzi tak choćby prof. Marek Chmaj, powołując się na art. 42 ust. 3 Konstytucji, który stanowi, że każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu. To samo głosi Kodeks postępowania karnego w art. 5 § 1: Oskarżonego uważa się za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem.

Ale np. autor komentarza do Kodeksu postępowania karnego prof. Tomasz Grzegorczyk wskazuje, że w ramach prawa łaski „nie jest wyłączona tzw. abolicja indywidualna, a więc uwolnienie od odpowiedzialności jeszcze przed prawomocnym skazaniem”.

Zdaniem kranisty i byłego sędziego Sądu Najwyższego co prawda mogłoby to zostać uznane za złamanie zasady równości obywateli wobec prawa, jednakże żaden przepis ustawy zasadniczej nie wyklucza tej postaci łaski, która z istoty swej zakłada uwzględnienie także aspektów nie zawsze branych pod uwagę w toku procesu oraz czynników związanych z sytuacją osobistą domniemanego sprawcy.

Prof. Grzegorczyk tłumaczy, że fakt, iż przepisy Kpk mówią o „skazanym” nie może być argumentem, gdyż przewidziano procedurę ułaskawienia z urzędu bez zasięgania opinii sądów (art. 567 § 1). Jego zdaniem prezydent może zastosować łaskę z pominięciem trybu przewidzianego w kodeksie.

Także Dr Ryszard Piotrowski w opracowaniu z 2006 r. pt. „Stosowanie prawa łaski w świetle Konstytucji RP” zauważa, że prezydent, stosując prawo łaski, nie jest związany żadnymi przepisami określającymi przesłanki tego aktu, który nie wymaga uzasadnienia.

Oznacza to swobodę oceny prezydenta, który podlega w tym względzie jedynie kontroli ze strony opinii publicznej. Jednakże akt łaski nie powinien być arbitralny, społecznie niezrozumiały czy obrażający poczucie sprawiedliwości, gdyż przeczyłoby to konstytucyjnemu powołaniu prezydenta jako najwyższego przedstawiciela państwa, które jest wspólnym dobrem i demokratycznym państwem prawnym – pisze konstytucjonalista.

Polityczny wyrok

Prezydent Duda wyjaśniał, że zastosował prawo łaski, by zakończyć sprawę, która w jego opinii psuje polski wymiar sprawiedliwości. Jako prawnikowi trudno mu nie przyznać racji, bowiem sprawa Kamińskiego ciągnie się od wielu lat i stanowi medialną pałkę na Prawo i Sprawiedliwość oraz samego Kamińskiego.

Wyrok skazujący zapadł pod koniec marca 2015 roku, a więc na początku kampanii prezydenckiej. Naturalnie był to temat szeroko dyskutowany w mediach, w których to mediach komentatorzy straszyli nieokiełznaną pisowską władzą i politycznym zaangażowaniem służb za czasów pierwszych rządów PiS.

Co ciekawe, uzasadnienie do tego wyroku, zamiast jak przewiduje Kodeks postępowania karnego, pojawić się po 14 dniach, został opublikowany na 12 dni przed wyborami parlamentarnymi. Nie wiadomo, co spowodowało złamanie procedur przez sędziego Wojciecha Łączewskiego prowadzącego sprawę, a przez media sprzyjające PO był on nazywany „młotem na IV RP”. Wówczas nikt nie lamentował, że sędzia łamie przepisy Kodeksu.

Co ciekawe, trzydziestokilkuletni sędzia po skazaniu byłych szefów Centralnego Biura Antykorupcyjnego został delegowany do sądu okręgowego, czyli otrzymał awans. Trafił do X Wydziału Karnego Odwoławczego, który rozpatrywałby apelację Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika i pozostałych dyrektorów CBA. Trudno nie odnieść wrażenia, że sędzia Łączewski miał za zadanie dokończyć sprawę Kamińskiego z wiadomym skutkiem.

Natomiast argumentami działającymi na korzyść Mariusza Kamińskiego są jeszcze dwie sprawy.

Po pierwsze fakt, że w czerwcu 2014 roku Sejm nie uchylił mu immunitetu. W głosowaniu wniosek w tej sprawie poparło 216 posłów, przeciw było 160, a 43 osoby wstrzymały się od głosu. Do odebrania immunitetu potrzebne było 231 głosów. Ważne, że przeciw głosowało też siedmiu posłów PO. Przemówienie Mariusza Kamińskiego na tajnym posiedzeniu musiało być więc przekonujące.

Natomiast druga sprawa to niedawno ujawnione przez Telewizję Republika tzw. „taśmy Kulczyka”, na których słyszmy słowa oligarchy skarżącego się, że gdyby Donald Tusk wcześniej wyciął Kamińskiego, nie ujawniłby on afer rządu PO. – Ale tutaj trochę niepotrzebnie Donald chciał być ponad tym wszystkim i nie wyciął Kamińskiego. Przecież nie byłoby tych następnych afer – słyszymy na nagraniach nieżyjącego już Jana Kulczyka.

Kontrowersyjna decyzja prezydenta?

Oburzałbym się na taką decyzję Dudy, gdyby nie chodziło o Mariusza Kamińskiego, który bezwzględnie walczył z korupcją – tak brzmią opinie niektórych komentatorów. I choć media przychylne PO zrobiły z wiceszefa PiS postrach, całkowicie obrzydzając go przeciętnemu obywatelowi, to jego działania świadczą o tym, że jest to człowiek uczciwy. Jednym z takich działań jest fakt, że po zwolnieniu z CBA w 2009 roku Kamiński zwrócił swoją ponad stutysięczną odprawę wypłacaną przez rząd Donalda Tuska.

W przypadku „kontrowersyjnych ułaskawień”, do których główne media zaliczają sprawę Kamińskiego, warto przywołać dwa inne, budzące znacznie większe wątpliwości. Otóż w 1994 roku prezydent Lech Wałęsa ułaskawił Andrzeja Z. ps. „Słowik”, jednego z bossów mafii pruszkowskiej. Gangster wiele lat później przyznał, że zapłacił urzędnikom za takie rozstrzygnięcie sprawy. Natomiast w 1999 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski – uważany przez lewicę za najlepszego prezydenta – w trybie nadzwyczajnym ułaskawił Petera Vogla, skazanego za morderstwo na tle rabunkowym.

I na koniec warto przytoczyć argument samego sprawcy zamieszania, czyli Andrzeja Dudy. Prezydent stwierdził bowiem, że oszczędził wymiarowi sprawiedliwości pracy. Zgadza się, bowiem głowa państwa prawdopodobnie ułaskawiłaby Kamińskiego w przypadku, gdyby zapadł wyrok skazujący w kolejnej instancji. A larum, które podnoszą dziś nieprzychylne prezydentowi i PiS media byłby taki sam lub nawet głośniejszy, bowiem Kamiński byłby już oficjalnym koordynatorem ds. służb w randze ministra.

Poza tym trzeba uznać spryt tej decyzji, tuż przed expose nowego rządu i przed debatą sejmową.  Te wydarzenia nieco przykryją i wyciszą temat, który główne media w normalnych okolicznościach wywieszałyby na sztandarach przez kolejnych kilka dni.

 

Źródło: telewizjarepublika.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy