Prezes IPN: W 1981 r. krzyczeliśmy „chcemy Lecha nie Wojciecha”, a po 1989 r. Lech poszedł wraz z Wojciechem

Artykuł
Telewizja Republika

Koniec mitu Lecha Wałęsy nie oznacza końca pięknego mitu Solidarności. To ruch, który objął niemal cały aktywny naród, to było o wiele więcej niż miliony ludzi, to była wielka nadzieja. Wałęsę w wyborach w 1990 r. popierało 11 mln ludzi, w 1995 r. przegrał z Kwaśniewski, a w 2000 r. głos oddało na niego niecałe 200 tys. osób. To paradoks, bo w 1981 r. krzyczeliśmy „chcemy Lecha nie Wojciecha”, a po 1989 r. Lech poszedł wraz z Wojciechem - powiedział dziś w programie "W punkt" dr Jarosław Szarek, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.

"Instytut stał się obiektem nagonki"

- Interesuje nas kontekst historyczny, a przede wszystkim to, że publikacją ekspertyzy grafologicznej zostały potwierdzone wszystkie tezy z książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka z 2008 r. Wydanie tej książki to osobista decyzja ówczesnego prezesa IPN, Janusza Kurtyki. Pamiętam dyskusję w Instytucie – prezes nie miał wątpliwości, żeby ją wydać, tylko zastanawiano się, czy pod logo IPN czy nie. Zdecydowano się na logo IPN. Książka wywołała burzę, a cały Instytut stał się obiektem nagonki, w której używano wszystkich brutalnych chwytów, odżegnując od czci i wiary autorów, którzy napisali książkę z ogromną rzetelnością, z dbałością o warsztat naukowy - powiedział dr Szarek. 

- Wiele środowisk atakowało, groziło likwidacją IPN - te głosy dalej się pojawiają, choć są już mniej słyszalne. Pokazuje to, że IPN jest konsekwentny w dążeniu do prawdy i w 2017 r. tezy z książki zostały udowodnione na gruncie formalno-prawnym. Nie ma wątpliwości, że Lech Wałęsa współpracował przez pewien czas z SB. I osoby, które wtedy atakowały IPN i autorów, dzisiaj wręcz mówią, że o tym wiedzieli. Dzisiaj też pojawiają się głosy, że IPN należy zlikwidować. To pokazuje, że brakuje argumentów. To argumentacja zupełnie absurdalna – zamiast podjąć merytoryczną dyskusję, były tylko agresywne ataki -zaznacza prezes IPN.

"Nie mamy zamiaru usuwać Wałęsy z historii"

- Pamiętam czasy lat 80. i wiem, jakim symbolem był Lech Wałęsa. Pojawiają się często zarzuty, że IPN pisze historię na nowo, że chce usuwać Lecha Wałęsę z historii. Nie mamy takiego zamiaru i nie uczynimy tego. Jest faktem, że 16 grudnia 1979 r. w Gdańsku to Lech Wałęsa mówił w czasie uroczystości organizowanych przez Wolne Związki Zawodowe, że tu stanie pomnik Grudnia, a jeśli komuniści nie pozwolą, to niech każdy przyniesie kamień i położymy ten kamień. Rok później ten pomnik stanął, Wałęsa był już czele wielomilionowego ruchu. Był w jednym szeregu wymieniany z Chopinem i Jan Pawłem II jako ludzie-symbole Polski. Tak było i tego nie zmienimy - stwierdził Jarosław Szarek.

"Lech Wałęsa zdradził ideały Solidarności"

- Idąc dalej – są wybory 4 czerwca 1989 i zwycięstwo Solidarności, pierwsze wybory prezydenckie – głosuje na niego 11 mln ludzi, on idzie z programem odcięcia się od PRL, przecięcia grubej kreski. Dlatego Polacy na niego głosowali i rzeczywiście z tym człowiekiem wiązano wiele nadziei. Młode pokolenie, ludzie niepamiętający tych czasów, zadają pytanie i chce jednoznacznej odpowiedzi – bohater czy zdrajca? Dzisiaj to bohaterstwo jest kwestionowane. Lech Wałęsa zdradził ideały Solidarności. Ideałami Solidarności jest walka o godność i prawdę, a on tkwi w kłamstwie. Istotą Solidarności było to, że liczy się każdy człowiek, że drugi człowiek ma godność i nie można nim pogardzać, a wystarczy spojrzeć na język, jakim posługuje się Wałęsa w stosunku osób mających inny pogląd niż on. Gdy on mówi do swoich kolegów ze stoczni, że on w godzinę zarobi więcej niż oni przez całe życie, to nie są ideały Solidarności - powiedział szef Instytutu Pamięci Narodowej. 

- Koniec mitu Lecha Wałęsy nie oznacza końca pięknego mitu Solidarności. To ruch, który objął niemal cały aktywny naród, to było o wiele więcej niż miliony ludzi, to była wielka nadzieja. Wałęsę w wyborach w 1990 r. popierało 11 mln ludzi, w 1995 r. przegrał z Kwaśniewski, a w 2000 r. głos oddało na niego niecałe 200 tys. osób. To paradoks, bo w 1981 r. krzyczeliśmy „chcemy Lecha nie Wojciecha”, a po 1989 r. Lech poszedł wraz z Wojciechem - dodał dr Szarek. 

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy