„Powstanie Warszawskie”. Najpiękniejszy obraz mojego miasta

Anna Piotrowska 09-05-2014, 16:40
Artykuł
youtube.com

OPINIE | „Powstanie Warszawskie” – pierwszy na świecie dramat wojenny non-fiction. Nie tylko. To najprawdziwszy i najpiękniejszy zarazem obraz mojego miasta, nieujarzmionej Warszawy, widziany w dumnych oczach jej mieszkańców, murach wypalonych domów i gruzach zburzonych kościołów.

Warszawa, sierpień 1944 r. Byłam tam. Byłam tam wczoraj podczas premiery filmu „Powstanie Warszawskie” – najnowszej produkcji Muzeum Powstania Warszawskiego. Filmu zmontowanego z sześciu godzin kronik powstańczych, pokolorowanych i udźwiękowionych, który pokazuje wszystko to, co można sobie wyobrazić, co czytaliśmy i czego uczono nas o Powstaniu. Widzimy obraz, który jednak o wiele bardziej przemawia do wyobraźni, jest realny. Kolor zdjęć zabija dzielący czas.

Fikcyjnymi bohaterami filmu są dwaj bracia, operatorzy kamery, którzy dokumentują sytuację powstańczej Warszawy. Wprowadzona fabuła uwydatnia jednak jeden fakt, że prawdziwymi bohaterami są żołnierze i cywile. Lekkie dialogi, stanowiące niejako subtelne uzupełnienie obrazu powstańczych kronik, zmieniają swój ton wraz z pogarszającą się sytuacją walczącego miasta i jego ludności. Widzimy jak w soczewce, jak początkowa euforia zmienia się w bezgraniczne cierpienie.

Niemym bohaterem jest także miasto, które znamy jedynie z dawnych fotografii. Miasto, którego już nie ma. Miasto, które nie istnieje.

Przez przeszło 80 minut widzimy wszystkie wymiary tego zrywu. Od ogromnej radość tych, którzy po 5. latach okupacji stają do otwartej walki z wrogiem i dumnie stąpają po skrawku swojej wolnej ziemi. Przez niezwykłą dorosłość w oczach kilkuletniego chłopca w przydużych butach, z powagą pełniącego swą służbę czuwając w bramie jednego z domów. Przez powstańczy ślub państwa Biegów, walki w kościele św. Krzyża, widok cierpienia na twarzach rannych, którzy wbrew wszystkiemu silą się na uśmiech, kilkunastometrowe kolejki po wodę. Czy wreszcie wspólne modlitwy, odgruzowywanie poległych, stosy ciał, pogrzeby, miasto grobów i przerażająca pustka. To obrazy pozostające w głowie, wobec których nie można pozostać obojętnym.

Obrazy te to nic innego jak najprawdziwszy obraz tego miasta, które choć zupełnie zniszczone, nigdy nie było tak piękne, jak wówczas. Piękne w swoim cierpieniu i okaleczeniu, niezwykłej solidarności swoich bohaterskich i niezłomnych mieszkańców.  – To zupełnie niesamowita sytuacja, że paręset tysięcy ludzi myśli tak samo. Okazuje się, że na hasło „Polska” – odzewem jest „solidarność”, na hasło „Polska”, to jest „jedność”. Udało nam się być jednością – mówił przed pokazem prof. Witold Kieżun. I piękno tej jedności widoczne jest w każdej klatce filmu.

Chylimy czoła przed bohaterskimi mieszkańcami Warszawy, którzy solidarnie zgodnie z własnym wyobrażeniem wolności 1 sierpnia 1944 r. stanęli do walki.

Chylimy czoła przed żołnierzami, którzy stanęli do niej bezbronnie - nie z karabinem, a z kamerą,  którzy z narażeniem życia dokumentowali prawdę o tym, „jakie naprawdę było to powstanie”.

Dziś warto podziękować również tym, dzięki którym prawda ta, to wołanie o wolność, którego nikt nie chciał usłyszeć, wychodzi z muzealnej sali wprost na ekrany kin.

Źródło:

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy