Pokrzywdzona reprywatyzacją lokatorka: To była zwykła mafia!

Artykuł
Telewizja Republika

– Podwyżki czynszu podpalenia, nękania i pytania kiedy się wyprowadzimy to była nasza codzienność. Były też sprawy dużo poważniejszej, gdy to do jednej niepełnosprawnej pani powiedzieli, że „jak sama się nie wyniesie na czas remontu to ją wyniosą w prześcieradle”. My prawie codziennie stykaliśmy się z mafią i przestępcami, a wybijanie szyb wyłączanie wody, prądu i ogrzewania nie robiła już na nas wrażenia. Stało się to naszą codziennością – mówiła Anna Thomas mieszkanka zreprywatyzowanej kamienicy przy ulicy Poznańskiej 14. Gościem programu „Republika po południu” był również Oskar Hejka radny Miasta Stołecznego Warszawy

Wykluczenie z obrad prawników HGW finansowanych z publicznych pieniędzy warszawiaków

– Uważam, że pytania o życie prywatne nie miały tu znaczenia. Komisja ma zbadać nieprawidłowości organów administracyjnych, a nieżycie prywatne lokatorów. Ci prawnicy, którzy zostali wykluczeniu z obrad są pełnomocnikami handlarzy roszczeń – rozpoczęła pokrzywdzona na skutek dzikiej reprywatyzacji lokatorka.

– W pełni popieram decyzję przewodniczącego Patryka Jakiego o wykluczeniu z obrad pełnomocników Hanny Gronkiewicz Waltz opłacanych z publicznych pieniędzy warszawiaków. Fakt wywlekania prywatnych spraw i problemów życiowych nie ma nic wspólnego z procedurą administracyjną. Nie ma to żadnego znaczenia, czy lokatorka była zadłużona, czy nie. Komisja bada nieprawidłowości organów administracyjnych – powiedział Hejka.

Nie było dla nas żadnej perspektywy
– Warszawiakom był przede wszystkim potrzebny spokój i dach nad głową, a nie ścieżki rowerowe i stadiony. Po co mi stadion jak ja nie mam gdzie mieszkać. Często osoby nie wytrzymywały perspektywy życia na ulicy i ciągłego nękania przez cudem odnalezionych „właścicieli”. Jedna z moich koleżanek w piątek zmarła na skutek wylewu. Nie muszę chyba tłumaczyć, co i kto się do tego przyczynił – mówiła z ogromnym żalem Anna Thomas.

– Ja myślę, że ta znieczulica jest już we krwi urzędników. Skala i powszechność całego procederu sprawiła, że urzędnicy widząc makabryczne zachowania nie odczuwali żadnej skruchy. Na początku osoba przekręciła jedną kamienicę drugą i tak dalej, aż stał się to nagminny proceder. Do urzędu miasta przychodziły codziennie setki zrozpaczonych mieszkańców, więc urzędnicy się przyzwyczaili do wyrzucania ludzi z mieszkań – komentował radny.

– Według wielu urzędników i innych ludzi wywodzących się z PO Warszawa powinna być miejscem tylko dla młodych zdrowych i bogatych wyborców PO. Ja jako radny miasta Warszawy protestowałem wewnętrznie przeciw takiemu obrotowi sprawy. Jedyny klub opozycyjny PiS wielokrotnie się sprzeciwiał takim działaniom platformy, ale niestety byliśmy mniejszością w radzie miasta i w gruncie rzeczy nasze głosy nie był nic warte. Dowodzi to też, że działania PiS przeciwko HGW nie były tylko i wyłącznie narzędziem politycznym, a odzwierciedleniem potrzeb płynących ze strony społeczeństwa – mówił dalej Hejka.

Zwrot nieruchomości tylko dla „swoich”
– Zwroty były kierowane tylko w kierunku pewnej uprzywilejowanej grupy ludzi. Niektórzy czekają na zwrot nieruchomości 50 lat, co więcej na głupi dokument czekają po parę lat. Po czym ludzie wyłudzający nieruchomości załatwiali taką sprawę w kilka dni. To był proceder naczyń połączonych, do którego przyczyniło się bardzo wiele osób – powiedziała Thomas.

Metody zastraszania

– Podwyżki czynszu podpalenia, nękania i pytania kiedy się wyprowadzimy to była nasza codzienność. Były też sprawy dużo poważniejszej, gdy to do jednej niepełnosprawnej pani powiedzieli, że „jak sama się nie wyniesie na czas remontu to ją wyniosą w prześcieradle”. My prawie codziennie stykaliśmy się z mafią i przestępcami, a wybijanie szyb wyłączanie wody, prądu i ogrzewania nie robiła już na nas wrażenia. Stało się to naszą codziennością – opowiadała pokrzywdzona lokatorka.

– Nowi właściciele to biznesmeni i dla nich liczył się tylko biznes. Dla nich nie miało żadnego znaczenia kto tam mieszkał. Lokatorzy w środku znacznie obniżali cenę nieruchomości i tylko to się liczyło, dlatego trzeba ich się było za wszelką cenę pozbyć. Większości zależało też na szybkim jej spieniężeniu, bo wiedzieli, że pozyskali to nielegalnie i może przyjść do władzy taki PiS, który zacznie to rozliczać. Pieniądze można jednak zakopać, ukryć i nawet jak się pójdzie do więzienia to kara minie, a pieniądze już zostaną – informował radny.

– W dzikiej reprywatyzacji brało od kilkudziesięciu do kilkuset osób. Są to często osoby bogate i dobrze wykształcone. Mieli pełną świadomość, że nie był to proceder legalny, więc oni są bardzo dobrze przygotowani do walki z aparatem państwa – mówił dalej Hejka.

– Będzie bardzo ciężko odzyskać środki skradzione mieszkańcom i budżetowi miasta. Pojawiają się spółki z rajów podatkowych i nie tak łatwo jest udowodnić, że dany pieniądz pochodzi z procederu przestępczego, bo od spieniężenia w Polsce przebył on bardzo długą drogę i został dokładnie wyprany – powiedział Oskar Hejka.

Komisja weryfikacyjna

– Komisja Zaczęła dobrze. Czeka ich bardzo dużo pracy, ponieważ 4 tys kamienic, to są tony dokumentów robionych w białych rękawiczkach i pisanych zawiłym prawniczym językiem – przypomina Thomas.

– Średnio każda nieruchomość to 3 ryzy papieru do ksero i każda kartka w środku jest zapisana małym druczkiem często niskiej jakości. Taka na przykład nieruchomość, która należy do rodziny HGW przy Noakowkiego 16 zgromadziła całą szafę dokumentów, co nie jest już liczone w ryzach papieru – zakończył radny Hejka.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy