Płk. Wrona: Europę toczy śmiertelny rak

Artykuł
płk. Jacek Wrona, były oficer CBŚ
Telewizja Republika

– Tak jak zwykle bywa – te schematy są bardzo podobne. Nie ma tygodnia byśmy o tym nie mówili. Te same pytania, te same odpowiedzi. Mówimy o pryszczach, które są bardzo denerwującej. Działania zawsze polegają na gaszeniu pożarów. Patrzymy na zamachy jak na krostki bolące, a nie patrzymy na to gdzie nas rak toczy. Europa ginie, a zamachy są spektakularne, ale ta powtarzalność jest nudna – ocenia ostatnie zamachy w Hiszpanii, w rozmowie z Telewizją Republika, Jacek Wrona, były pułkownić Centralnego Biura Śledczego.

– We Francji mamy dwa lata stan wyjątkowy. Czy coś się zmieniło? Albo w Niemczech? Tyle zamachów a Kanclerz Merkel ponownie wygra. Podobnie we Francji. Wygrywa Macron, który miał hasło, żeby było jak było. Na granicy południowej w Europie nie ma żadnej kontroli. Przeciętny człowiek ją przekracza, a co dopiero zawodowy fighter. Wielokrotnie było mówione, że terroryści też się uczą. Tu mieliśmy do czynienia z grupą, która nie została wykryta. Jeżeli w tej głowie rodzi się decyzja o podjęciu zamachu – kto zatrzyma takiego człowieka? Narzędzia są arcyproste, samochód, tasak, nóż, siekiera. Czasem jakaś broń, co przecież też nie jest skomplikowane, na Bałkanach są ciągle pełne magazyny broni po wojnie, a „kałasza” można kupić za 50 euro. Rola policji kończy się tam, gdzie nie ma możliwości interweniować – w ludzkiej głowie i sercu – zauważa Jacek Wrona.

"W tym czasie ta choroba rozwija się na wielu płaszczyznach"

Czy możliwe jest zapewnienie Europie bezpieczeństwa? Nasz ekspert ocenia to negatywnie. – To skomplikowana rzecz, są duże sukcesy, dzięki nowoczesnym metodom inwigilacji w internecie udało się podobno powstrzymać 2 tysiące zamachów. Jeżeli zmienia się nastawienie, to mamy przykład Izraela, który sobie świetnie radzi. Gdy dowiedziałem się, o zamachu to byłem na rynku w Krakowie i koło mnie była duża grupa z Hiszpanii. Gdy przekazałem im, że był zamach w Barcelonie, to nie było niemal żadnej reakcji. To spowszechniało. Tam giną ludzie, ja zawsze jestem wstrzemięźliwi, każda śmierć ludzka jest tragedią, ale chodzi o to, żebyśmy mieli na uwadze, że to objawy śmiertelnej choroby toczącej Europy. To ważne likwidować poszczególne komórki, ale w tym czasie ta choroba rozwija się na wielu płaszczyznach. Dopóki nie zdiagnozujemy poważnej choroby, to będziemy właśnie leczyć raka kropelkami do nosa. Chyba nadchodzą czasy gdy będziemy stawiać mur na Odrze. Może to nie dotyczyć mnie, ale moich sześciorga dzieci już jak najbardziej – zauważa gość programu.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy