Oto dlaczego MON i Macierewicz są atakowani

Dorota Kania 05-08-2017, 08:06
Artykuł
fot. Gazeta Polska

Od momentu objęcia funkcji ministra obrony narodowej przez Antoniego Macierewicza pojawiają się informacje, które mają doprowadzić do dymisji szefa MON. I chociaż ich wiarygodność jest równa zeru, są one powielane przez media – głównie te, które sprzyjają totalnej opozycji - pisze Dorota Kania w najnowszym numerze "Gazety Polskiej".

Wystarczy prześledzić publikacje z ostatniego roku, by się przekonać, jak „niebezpieczne” są działania obecnego kierownictwa obrony narodowej. Pierwszy zmasowany atak nastąpił dokładnie rok temu, przed szczytem NATO w Warszawie – to właśnie wtedy w kilku amerykańskich głównych gazetach (a także polskich) ukazały się informacje, że szczyt zostanie przeniesiony do jednego z państw bałtyckich.


Prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu przedstawiono nawet raport, że taka decyzja została już podjęta, a jedna ze służb specjalnych przesłała informację, że sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg wskazał Rygę, stolicę Łotwy, jako miejsce odbycia szczytu Sojuszu. Z kolei niektórzy dyplomaci mieli zapewniać, że nawet gdyby szczyt miał się odbyć w Warszawie, to Barack Obama, ówczesny prezydent USA, na niego nie przyjedzie, a wszystko dlatego, że „Macierewicz jest nacjonalistą i faszystą, a na dodatek nic nie potrafi zorganizować”.


Mimo czarnego PR-u szczyt odbył się w Warszawie i właśnie na nim zapadła kluczowa decyzja o wzmocnieniu wschodniej flanki Sojuszu, m.in. poprzez stacjonowanie wojsk amerykańskich w Polsce. Kolejne dotyczyły zwiększenia środków na obronność i utworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej. Światowi przywódcy byli pod olbrzymim wrażeniem znakomitej organizacji szczytu, za co prezydent Andrzej Duda odbierał od nich wszystkich gratulacje. Te reakcje i podjęte na szczycie decyzje doprowadziły do uaktywnienia się agentury, zwolenników totalnej opozycji oraz przeciwników silnego państwa i mocnych związków Polski z NATO.

Liberałowie na froncie walki


W ostatnim czasie ukazała się książka Tomasza Piątka, felietonisty „Gazety Wyborczej”, pt. „Antoni Macierewicz i jego tajemnice”, opisująca rzekome związki obecnego szefa MON i jego otoczenia z rosyjskimi służbami, m.in. gangsterem i finansistą Siemionem Mogilewiczem blisko współpracującym z Putinem i z sowieckim, a teraz rosyjskim wywiadem wojskowym GRU. Ponieważ książka zawiera mnóstwo kłamstw i pomówień, Antoni Macierewicz złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnieniu przestępstwa przez Tomasza Piątka. Sprawę prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie.


Książka ukazała się w wydawnictwie Arbitror , którego wiceprezesem jest Tomasz Piątek, zaś prezesem Marcin Celiński. – To nowe wydawnictwo należące do Marcina Celińskiego z kwartalnika „Liberte!”. Założył je specjalnie po to, by wydać moją książkę. Celiński to solidny biznesmen, który zaoferował mi bardzo dobre warunki. Zainwestuje duże środki finansowe w promocję i dystrybucję książki, na czym bardzo mi zależało – powiedział Piątek w wywiadzie dla portalu natemat.pl.


Marcin Celiński jest biznesowo związany m.in. z Leszkiem Jażdżewskim – zasiadają razem w Fundacji Industrial, wydawcy lewackiego kwartalnika „Liberté!”. Jak czytamy na stronie internetowej: „Fundacja Industrial to łódzka instytucja powołana w celu promocji Łodzi, budowania społeczeństwa obywatelskiego i prowadzenia działalności wydawniczej oraz oświatowej”. Nadzór nad nią należy do ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Pismo jest finansowane m.in. z grantów Konfederacji Lewiatan, Fundacji im. Stefana Batorego, Microsoftu i Fundacji im. Friedricha Naumanna. Ta ostatnia z kolei jest finansowana przez państwo niemieckie, zaś Fundacja Batorego dysponuje funduszami pochodzącymi m.in. od George’a Sorosa.

Fake newsy


Tydzień temu „Dziennik Gazeta Prawna” opublikował informację, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego sprawdza doradcę prezydenta. „To początek tarć na linii Andrzej Duda – Antoni Macierewicz” – napisał dziennik. Chodzi o gen. Jarosława Kraszewskiego, dyrektora Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. SKW wszczęła postępowanie sprawdzające związane z dostępem do informacji niejawnych.


Nie chodzi jednak – jak przedstawiają to dziennikarze – o wojnę między MON a BBN. Jak ustaliła „Gazeta Polska”, postępowanie zostało wszczęte w związku z wątpliwościami, jakie pojawiły się po zbadaniu kwestionariusza składanego corocznie przez osoby mające dostęp do tajnych danych oraz po wynikach innych badań. Według nieoficjalnych informacji są rozbieżności dotyczące faktycznych kontaktów gen. Kraszewskiego ze służbami innych państw, w tym na Wschodzie, a tym, co wpisał w dokumentach i jak odpowiadał na pytania podczas badania. O rzekomym konflikcie między BBN a MON mówią osoby związane z dawnymi WSI – w BBN nadal są ludzie z tej służby, więc plotki mają tam swoje źródło.


Kolejnym fake newsem ostatnich dni była informacja o rzekomym „przeszukaniu” przeprowadzonym przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w Inspektoracie Uzbrojenia. Rzeczywiście, 25 lipca CBA rozpoczęło kontrolę dokumentów związanych z zakończonym w IU postępowaniem na dostawy dla Sił Zbrojnych RP wojskowych odbiorników GPS z modułem SAASM. Jednak – wbrew doniesieniom medialnym – nie przeprowadzono przeszukania jakichkolwiek pomieszczeń Inspektoratu Uzbrojenia, nie postawiono nikomu w tej sprawie zarzutów, nikogo też nie zatrzymano.

CZYTAJ WIĘCEJ W NAJNOWSZYM NUMERZE "GAZETY POLSKIEJ"

Źródło: "Gazeta Polska"

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy