NOWE FAKTY w sprawie ton tajnych dokumentów w zniszczonym budynku

Artykuł
policja

W ruderze w podwarszawskiej wsi znaleziono tony dokumentów. Okazało się, że ochotnicy ze straży pożarnej w Ożarowie Mazowieckim, wzięli udział w „eksperymencie” pewnej firmy. Jednak skąd spółka od systemów mgłowych wzięła sądowe akta i stare karty wyborcze?! Różne instytucje gorączkowa sprawdzają swoje archiwa. – Możemy jasno stwierdzić, że część dokumentów pochodziła z sądu – przyznaje prokurator Łukasz Łapczyński.

Akta sądowe, karty wyborcze, pisma ze spółek miejskich i urzędów, nierzadko całe segregatory – w sumie dwie, może nawet trzy tony dokumentów znaleziono w opuszczonej ruderze w podwarszawskim Gołaszewie.

Najpierw pojawiła się oficjalna informacja, że Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie wszczęła śledztwo w sprawie zniszczenia dokumentów, którymi potencjalny podejrzany nie miał prawa rozporządzać. Nie jest również wykluczone, że niektórzy funkcjonariusze publiczni mogą się spodziewać zarzutów niedopełnienia obowiązków.

- Bez względu na to, jak będzie tłumaczone zwiezienie do tego pustostanu sterty dokumentów, nie powinny one być zniszczone w taki sposób. Poza tym pozostawiano je bez żadnego nadzoru – tłumaczy nam osoba, która bierze udział w postępowaniu.

Znalezione na terenie opuszczonego budynku we wsi Gołaszew koło Ożarowa Mazowieckiego dokumenty, były częściowo zniszczone, nadpalone, zamoknięte, jednak niektóre pozostały nietknięte.

Wyraźnie było widać na nich dane osobowe, nazwy firm, instytucji, z których pochodziły papiery. Dzisiaj wiadomo również, że były tam karty wyborcze sprzed lat, a także dokumenty sądowe. Według PAP pochodziły z Sądu Rejonowego w Wołominie, konkretnie z Wydziału Cywilnego. Nieoficjalnie „Codzienna” dowiedziała się, że szefostwo tego sądu natychmiast nakazało sprawdzenie archiwum – i niczego nie brakowało. Podobnie zapewne dzieje się w wielu innych instytucjach – trwa gorączkowe sprawdzanie dokumentów.

Teraz wszyscy patrzą na ręce policjantom. Niemal dosłownie, bo funkcjonariusze, którzy zabezpieczali dokumenty, zakończyli już ich segregowanie, a wczoraj ruszyły oględziny.

- Muszą potrwać kilka dni – przyznaje komisarz Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji.

Tymczasem pojawiła się zaskakująca teoria.

- Nam tę oborę urząd miasta w Ożarowie Mazowieckim przekazał jako poligon do ćwiczeń. Były tam prowadzone ćwiczenia naukowe, dotyczące rozwoju pożaru, montowane były różne urządzenia pomiarowe. Około trzech tygodni temu pomagaliśmy firmie badawczej, która sprawdzała rozwój pożaru na półkach w archiwum i testowała system gaszenia mgłą – opowiadał PAP członek Ochotniczej Straży Pożarnej w Ożarowie Mazowieckim.

 

Czytaj więcej w dzisiejszej „Codziennej”.

 

Źródło: Grzegorz Broński / Gazeta Polska Codziennie

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy