Nitras o swoim ulubionym zajęciu w Sejmie: "lubię go szarpać za uszy, to przyjemne jest". O kogo chodzi?

Artykuł
Facebook.com/@SlawomirNitras

Poseł Platformy Obywatelskiej Sławomir Nitras udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Opowiada w nim m.in. o „nepotyzmie i klientelizmie”, jaki panował w partii. Padło też pytanie o „gierki prowadzone w Szczecinie przez Stanisława Gawłowskiego, a akceptowane przez Schetynę”.

Opublikowany w „Gazecie Wyborczej” wywiad z posłem NItrasem w głównej mierze poświęcono Prawu i Sprawiedliwości. Rozmowa dotyka również politycznych zaszłości posła, który zaczynał swoją aktywność od wieszania plakatów Porozumienia Centrum, później trafił do Unii Polityki Realnej Janusza Korwin-Mikkego, a następnie przez Stronnictwo Konserwatywno-Liberalne do Platformy Obywatelskiej. 

Przywołuje, że poznał Jarosława Kaczyńskiego w wieku 18 lat. – Kiedy Kaczyński przyjechał do Koszalina, to mu mnie przedstawiono. „Chłopak zbudował nam całą młodzieżówkę” – mówili. Dostałem od niego książkę, wywiad rzekę „Odwrotna strona medalu” z dedykacją: „Dla pana Sławomira za pomoc w kampanii, Jarosław Kaczyński”. 

Dziś, jak mówi dziennikarce Sławomir Nitras, to właśnie Jarosława Kaczyńskiego obrał sobie za cel i sprawia mu to satysfakcję, a swoje zachowanie w Sejmie tłumaczy tym, że „Sejm to jest forma teatru, obrady powinny być dobrym spektaklem.” 

– (Prezes PiS –red.) nie znosi, jak ktoś go krytykuje albo z niego kpi. A ja lubię go szarpać za uszy, to przyjemne jest – mówi Nitras, przyznając, że w trakcie wystąpień sejmowych często zwraca się bezpośrednio do prezesa PiS, bo „widzi, że to go drażni.”

W rozmowie porusza też czasy rządów Donalda Tuska. – W 2014 moja partia nie wystawiła mnie na listy i zrezygnowałem z kierowania szczecińską Platformą. Miałem konflikt z lokalnym liderem PO. Liczyłem się z tym, że to już koniec. W listopadzie 2015 byłem na lotnisku w jednym z krajów za naszą wschodnią granicą; miałem pracować jako doradca tamtejszego rządu, kiedy zadzwoniła Ewa Kopacz. Zaproponowała, żebym ją wsparł jako jej doradca. Nie wahałem się – wspomina. 

 Nie brakuje gorzkich słów pod adresem własnej partii. Ewa Kopacz „potrzebowała człowieka, który zna partię i ma świadomość także nie najlepszych rzeczy, które się w niej dzieją.” – Mówiło się, że Platformą rządzą baronowie; chciała im się przeciwstawić i potrzebowała kogoś, kto się nie boi – wspomina Nitras. 

– Ale chciał pan odejść z polityki w wyniku gierek prowadzonych w Szczecinie przez Stanisława Gawłowskiego, a akceptowanych przez Schetynę – przypomina dziennikarka. – Mocno to odczułem, ale się nie zgiąłem. Stałem prosto – odpowiada poseł, który w październiku 2013 r. wysłał list do Donalda Tuska, w którym chciał, żeby przewodniczący PO zajął się sprawą łamania statutu partii i ujawnił, że władze partyjne w regionie „pompują koła partyjne”. Wcześniej na zwołanej przez siebie konferencji zrezygnował z szefowania szczecińską Platformą, argumentując to procederem dopisywania fikcyjnych członków do partii. 

– To był prywatny list, żadna publiczna demonstracja. Rozumiem mechanizmy partyjne, wiem, jak trudno zbudować między ludźmi porozumienie. Jak u Herodota: ciągle się buduje, a to się rozpada. Trzeba budować, mając świadomość, że się rozpadnie. Sztuką jest się nie poddawać. Ale są granice. Padłem wtedy ofiarą manipulowania partyjnymi listami, dopisywania ludzi itd. (…) Tusk zajmował się państwem i nie przypilnował morale w partii. Był dobrym premierem, ale szefem partii nieco gorszym. Jego lekceważący ton wobec mnie był próbą zbagatelizowania problemu – twierdzi Nitras. 

– Jakie błędy popełnił Tusk? – pyta dziennikarka „GW”. – Zbyt wielu ludzi o silnych charakterach musiało odejść, ich miejsce często zajmowali gorsi. (…) Nie po to w wieku 16 lat krzyczałem: „Precz z komuną!”, żeby jako dorosły facet akceptować nepotyzm czy klientelizm. – mówi poseł.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy