Naukowiec z Cambridge wrócił do Polski. Bo dziadek od Andersa, wujek wyklęty… „Nie można żyć bez korzeni”

Artykuł

Prof. Wojciech Rypniewski, biofizyk i biochemik, zrobił doktorat na Uniwersytecie w Cambridge, jednej z trzech najstarszych uczelni świata, z której wywodzi się najwięcej noblistów. Ale jako wnuk wygnańca - żołnierza Andersa zdecydował się na powrót do Polski. - W archiwach IPN niedawno znalazłem teczkę operacyjną z inwigilacji mojej Mamy. Jako siostra wywrotowca objęta była inwigilacją, która trwała do lat 70. – mówi. O swoich niezwykłych losach oraz o elitach III RP opowie dziś o 22.30 w „Wywiadzie z chuliganem”.

Dziadek prof. Wojciecha Rypniewskiego był kawalerzystą. Brał udział w kampanii wrześniowej, a potem w obronie Warszawy. W końcu trafił chory do niemieckiego obozu, z którego udało mu się uciec.– Pomógł mu student, który przychodził go karmić, jako chorego. Pewnego razu student zostawił u niego czapkę. Przyszedł w czapce, wyszedł bez. Następnym razem „zapomniał” płaszcza. W końcu zostawił tyle tego ubrania, że wyszedł z moim dziadkiem, udającym cywila, któremu długi płaszcz zasłonił wysokie oficerskie buty – opowiada wnuk. Po wojnie znalazł się na wygnaniu.

Jego rodzina nie miała łatwo w PRL także z powodu wujka. - O przesłuchiwaniu skazanego na odwróconym taborecie słyszałem w domu, jak byłem dzieckiem. Na długo za nim o tym mówiło się publicznie.Wujek był elementem skrajnie wywrotowym. Wstąpił w 1951 r. do organizacji zbrojnej – Rzeczpospolita Polska Walcząca.  Ci chłopcy chcieli obalić ustrój komunistyczny siłą. Wujek ukrywał się później na Podhalu. W końcu został schwytany. Pracował w obozach w pracy, w hucie miedzi, w Wilkowie koło Złotoryi – mówi prof. Wojciech Rypniewski.

W Polsce pracuje w Instytucie Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu. Popiera lustrację uniwersytetów, zaangażował się m. in. w konferencje smoleńskie. Jedna z konferencji wystosowała pismo do wszystkich polskich uczelni technicznych i do wszystkich wydziałów polskich uniwersytetów, które miały w nazwie technikę.

- I było zero odpowiedzi. To było dla mnie bardzo trudne do zrozumienia. Każdy naukowiec odbierając swój dyplom doktorski składa przyrzeczenie, w którym zobowiązuje się dociekać prawdy. To jest nadrzędny cel naukowca – mówi.

Jak ocenia, oficjalne śledztwo smoleńskie? - Nie trzeba być fizykiem, żeby wiedzieć, że to jest straszny fałsz. Że jest zupełnie inaczej, niż się mówi. W World Trade Center skrzydła samolotów weszły jak żyletka w masło, w Smoleńsku brzozy urywały skrzydła.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy