Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa: Promocja czytelnictwa - tak, zakup książek dla dzieci - nie

Artykuł
Flickr/Abhi Sharma/CC BY 2.0

W ramach programu wspierania czytelnictwa biblioteki publiczne na zakup nowości wydawniczych dostaną dodatkowe środki w wysokości 3 mln złotych. 2 mln zostanie przeznaczone na promocję programu. Z kolei na wsparcie bibliotek szkolnych nie znaleziono ani złotówki.

Bibilioteki szkolne w Polsce nie mają łatwego życia. Ich zła passa rozpoczęła się wraz z pomysłem ministra cyfryzacji Michała Boniego, który chciał, by samorządy mogły łączyć biblioteki szkolne z bibliotekami publicznymi. Pomysł ten spotkał się z ogromnym protestem zarówno czytelników, jak i bibliotekarzy. Koncepcja upadła, jednak problemy szkolnych bibliotek nie skończyły się, a przybrały nieco innego charakteru.

Przeciwnicy pomysłu Boniego, wykazują dziś błędy Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa (NPRCz). Zarzucają mu, że zakłada on przeznaczenie milionów złotych za kampanie społeczne, których celem jest promocja istnienia programu, podczas gdy szkolne biblioteki nie dysponują środkami na zakup nowości wydawniczych. Co więcej program w ogóle nie zakłada wsparacia ich w tym problemie. W NPRCz przewidziana została pomoc jedynie dla bibliotek publicznych, choć jest ich dwa razy mniej niż bibliotek szkolnych.

W ramach programu na zakup nowości wydawniczych biblioteki publiczne dostaną dodatkowe środki w wysokości 3 mln złotych. Dla porównania 2 mln zostanie przeznaczone na promocję programu.

- Ten program jest oderwany od rzeczywistości i pokazuje, że dwa ministerstwa nie potrafiły się dogadać w bardzo ważnej dla młodych czytelników sprawie - stwierdził Juliusz Wasilewski, inicjator akcji protestacyjnej "Stop likwidacji bibliotek".

Jak wskazują autorzy strony programczytelnictwa.pl winnymi faktu, iż w miliardowym projekcie pominięte zostały szkoły, są premier, minister kultury Bogdan Zdrojewski, była minister edukacji Krystyna Szumilas, a także nowa szefowa MEN Joanna Kluzik-Rostkowska. Ostatnia na początku swego urządowania obiecała, że ze sprawą się zapozna. Teraz milczy.

Jak się okazuje, jeśli MEN zechciałoby się zaangażować w projekt, musiałoby zapłacić z własnej kieszeni. Ministerstwo kultury nie może przeznaczyć pieniędzy na pomoc szkolnym bibliotekom, bo zgodnie z obowiązującą klasyfikacją budżetową może wydawać pieniądze jedynie na instytucje kultury. 

- Formalności nie powinny powodować, że zapominamy o dobru dzieci. MEN już dawno powinno było zainteresować się, jak połączyć siły z resortem kultury - ocenił Wasilewski.

 

Źródło: Gazeta Wyborcza

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy