Największe kłamstwa sędziego Iwulskiego

Artykuł
Telewizja Republika

Sędzia Józef Iwulski nie przyznawał się do PZPR w życiorysie ani do tego, że pozostał w niej do końca PRL. Ukrywał swój udział w aparacie sądowym stanu wojennego. Nie zamierza mówić o tym, że gdy on ferował wyroki w tym okresie, jego żona była funkcjonariuszem SB. Zamiast wyjaśniać swoją rolę w PRL… opowiada dowcip.

W publikowanych po 1989 r. biogramach sędziego Józefa Iwulskiego próżno szukać informacji, że był w PZPR. Prawnik nie ujawniał tego, gdy był kandydatem na prezesa Izby Pracy SN, a także gdy został wysunięty na p.o. I prezesa SN. Dopiero gdy „Codzienna” napisała, że jednak był w partii, stwierdził, że z przewodnią siłą narodu łączyły go więzy od 1978 do 1981 r. – wtedy miał zostać z niej wyrzucony. A to nieprawda, sędzia ukrył przed opinią publiczną fakt, że w partii był aż do 1989 r.

Sędzia Iwulski nie uznał też za stosowne podać, że w stanie wojennym był sędzią sądów wojskowych. Tych, które odpowiadały za szczególne represje wobec wrogów totalitarnej władzy. W życiorysie podawał jedynie, że orzekał w sądach cywilnych, rodzinnych i karnych.

Od zmiany ustroju do dziś sędzia do swoich biogramów wpisywał informacje o współdziałaniu od 1980 r. z Solidarnością. Nie potrafi jednak wytłumaczyć tego, że junta stanu wojennego, po powołaniu go do wojska, w 1982 r. powierzyła mu orzekanie w trybie doraźnym z dekretu o stanie wojennym. Sędzia przyznał się tylko do jednego procesu politycznego, w którym miał orzekać. Miał w nim wówczas złożyć zdanie odrębne od wyroku skazującego opozycjonistów na więzienie za działalność antykomunistyczną 

 
CZYTAJ WIĘCEJ W DZISIEJSZEJ ,,GAZECIE POLSKIEJ CODZIENNIE''
 
 
Autor: Maciej Marosz 

Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy