"Na pewno trzeba rozmawiać z nauczycielami, także ze związkami zawodowymi, nie tylko z ZNP" - powiedział. "Mam zamiar rozmawiać" - zadeklarował.

Dopytywany, czy rozmowa jest najlepszym rozwiązaniem na wszystkie nauczycielskie bolączki, Piontkowski odpowiedział: "Oczywiście, że nie, ale rozmowa jest potrzebna, bo dopóki się nie rozmawia to nie wiadomo tak na prawdę, o co chodzi obu stronom. Jednym z elementów, który będziemy na pewno chcieli zrobić w najbliższym czasie, to jest wywiązanie się z tych porozumień, które zawarliśmy jeszcze przed wybuchem strajku".

Pytany zaś czy podczas tych rozmów będzie miał z sobą "gruby portfel" zaznaczył, że "portfel w rządzie to ma przede wszystkim minister finansów i pan premier".

"Na pewno będziemy rozmawiali także o pieniądzach dla nauczycieli. My te pieniądze już gwarantujemy. Wyraźnie przecież mówiliśmy o tym jako rząd, że mamy dodatkowe pieniądze dla nauczycieli od 1 września. To jest prawie 10 proc. kolejnej transzy podwyżki" - powiedział szef MEN.

W trakcie negocjacji z nauczycielskimi związkami zawodowymi w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" rząd zaproponował: prawie 15 proc. podwyżki w 2019 r. dla nauczycieli (9,6 proc. podwyżki we wrześniu plus wypłacona już 5-procentowa podwyżka od stycznia), skrócenie stażu, ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo na poziomie nie mniejszym niż 300 zł, zmianę w systemie oceniania nauczycieli i zmniejszenie biurokracji.

Strona rządowa podpisała wówczas porozumienie w tej sprawie z Sekcją Krajową Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność". Forum Związków Zawodowych i Związek Nauczycielstwa Polskiego odrzuciły propozycję rządową.

W połowie maja poprzedniczka Piontkowskiego na stanowisku ministra edukacji Anna Zalewska poinformowała, że projekt nowelizacji ustawy Karta nauczyciela, który realizuje porozumienie zawarte z Solidarnością, jest już gotowy.

Pionkowski zapowiedział dziś także, że za kilka dni podpisze nowelizację rozporządzenia ws. organizacji roku szkolnego, zgodnie z którą zakończy się on 19 czerwca, a nie 21 czerwca jak wynika z obecnych przepisów. Wydaje mi się to logiczne, bo tak naprawdę jest to tylko jeden dzień po Bożym Ciele. I tak uczniowie już w końcowym etapie roku szkolnego się nie uczą, więc skrócenie o jeden dzień niczego nie zmienia.

Pytania dotyczyły też wcześniejszych wypowiedzi Piontkowskiego, z czasów, gdy nie był jeszcze ministrem edukacji, dotyczących m.in. organizacji Halloween dla dzieci i edukacji seksualnej. Prowadzący zacytował jego wypowiedź, która brzmiała: "To jest chore, że dzieciom organizuje się Halloween. Na siłę się nas zmusza żebyśmy ten zwyczaj obchodzili i dziwię się nauczycielom, którzy chcą to organizować."

"Mówiłem o tym, w zupełnie innym kontekście, że szkoła powinna także wychowywać patriotycznie. Mamy wiele fajnych zwyczajów i świąt polskich, lokalnych, ludowych"

- tak odniósł się do tego Piontkowski. "Przede wszystkim rodzice powinni decydować o tym, czy na poważnie takie święto jest organizowane, czy nie. Dopóki mówi się o tym jako o zwyczaju kulturowym, który w krajach anglosaskich występuje, nie widzę żadnego problemu. Natomiast zmuszanie dzieciaków do tego, by się przebierały... " - zaznaczył.

Dopytywany podkreślił: "Jeszcze raz mówię. Bez zgody rodziców nie można organizować różnego rodzaju zajęć. Jeżeli jest to traktowane jako pokazanie, np. na lekcjach języka angielskiego, jak rozumiem często nauczyciele o tego typu zwyczajach opowiadają. Nie widzę problemu, żeby o tym opowiadać i o tym rozmawiać. Pokazać, że jest to zwyczaj związany z krajami anglosaskimi".

Prowadzący zacytował też inną wypowiedź Piontkowskiego dotycząca edukacji seksualnej: "tak naprawdę jest to próba wychowania dzieci, które zostaną oddane w jakimś momencie pedofilom". Piontkowski zareagował na nią: "Ja mówiłem o tym, że próbuje się doprowadzić do tego, żeby dzieci już kilkuletnie, jeszcze w wieku przedszkolnym były uczone masturbacji i to według mnie jest chore".

Minister dopytywany, kto uczy kilkuletnie dzieci masturbacji, odpowiedział: "Standardy WHO, na które powołują się niektóre środowiska". Jak mówił zna duże, obszerne fragmenty tego dokumentu.

Na sugestię, że powinien znać cały dokument, by się na jego temat wypowiadać, odparł: "Muszę znać cały dokument od deski do deski? Nie muszę. Ja tylko próbuję wytłumaczyć jako ojciec dorosłych już dzieci, ale także jako dziadek, że nie życzyłbym sobie, żeby moje dzieci jak trafią do przedszkola, czy do pierwszych klas szkoły podstawowej, żeby jednym z najważniejszych przedmiotów, który chcieliby niektórzy wprowadzić, była próba uczenia ich zachowań seksualnych" - powiedział.

Jednocześnie szef MEN zaznaczył, że "trzeba przygotowywać dzieci do życia seksualnego, ale niekoniecznie w wieku kilku lat".