Minister chce najsurowszej kary dla sędziego Milewskiego

Artykuł
Sędzia Ryszard Milewski
Telewizja Republika

Sąd Najwyższy rozpoczął badanie odwołań ministra sprawiedliwości oraz obrony w sprawie dyscyplinarnej Ryszarda Milewskiego – byłego prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku, obwinionego o uchybienie godności sędziego w związku ze sprawą Amber Gold.

Usunąć Milewskiego z zawodu

W styczniu Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał Milewskiego za winnego przewinienia dyscyplinarnego polegającego na naruszeniu zasady niezależności sądów oraz uchybieniu godności sędziego w rozmowie telefonicznej, jaką we wrześniu 2012 r. prowadził z osobą podającą się za pracownika kancelarii premiera (był to Paweł M., który – jak twierdzi – dokonał „prowokacji dziennikarskiej”).

Milewski, jako prezes sądu, miał wyrazić gotowość ustalenia dogodnego dla premiera terminu posiedzenia aresztowego ws. prezesa Amber Gold i gotowość wydelegowania sędziów gdańskich na spotkanie z premierem, by zapoznać go ze sprawami dotyczącymi szefa firmy. Za tak opisany czyn sąd dyscyplinarny wymierzył Milewskiemu karę usunięcia z funkcji prezesa sądu (z której został odwołany już wcześniej). Kara ma jednak dodatkowy skutek w postaci 5-letniego zakazu awansowania i podwyżek, zasiadania w kolegium sądu i ponownego sprawowania funkcji prezesa.

Odwołania złożyli zarówno minister sprawiedliwości, jak i obrona obwinionego sędziego. Oskarżający sędziego rzecznik dyscyplinarny przy Krajowej Radzie Sądownictwa uznał wyrok za słuszny i nie złożył odwołania.

Minister sprawiedliwości domaga się wymierzenia najsurowszej możliwej kary dyscyplinarnej wobec sędziego – usunięcia z zawodu. Obrońca wnosi, aby SN uniewinnił Milewskiego lub zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania.

Wina nie budzi wątpliwości

Obrona kwestionowała autentyczność ujawnionego w mediach nagrania rozmowy, wskazując, że była montowana. Obrona dowodziła też, że termin posiedzenia był wyznaczony już kilka dni przed rozmową prezesa z osobą podającą się za urzędnika, a termin ten ustalił nie Milewski, lecz sędzia, który miał posiedzenie prowadzić.

Wina obwinionego nie budzi wątpliwości. Wobec prezesa sądu trzeba stosować podwyższone standardy oceny zachowań. Na takim stanowisku trzeba czuć się i trzeba być niezawisłym i niezależnym od jakiejkolwiek władzy – mówił w styczniu sędzia SA Krzysztof Karpiński. – Nagranie rozmowy jest wiarygodne i nie zostało zmanipulowane – uznał wtedy sąd.

Według SA Milewski jest winny uchybienia godności urzędu, bo w rozmowie „omawiał kwestie związane z aresztowaniem szefa Amber Gold, co wywołuje wątpliwość co do bezstronnego wykonywania obowiązków” przez prezesa i sędziów gdańskiego sądu oraz osłabia zaufanie do niezawisłości sędziowskiej. Sąd uznał też za niewłaściwe, że Milewski z pominięciem drogi służbowej chciał wydelegować gdańskich sędziów na spotkanie informacyjne w kancelarii premiera o sprawach Amber Gold.

SA przyznał, że Milewski – jak wskazywała obrona – nie wpływał na termin wyznaczenia posiedzenia aresztowego, wyznaczenia sędziego ani rozstrzygnięcia sprawy, bo stało się to poza nim. – Niemniej w czasie rozmowy (z Pawłem M.) starał się wywrzeć wrażenie, jakby to on miał na to wpływ – mówił Karpiński. Sąd podzielił wniosek rzecznika dyscyplinarnego, który chciał uznania winy Milewskiego. – Obwiniony wykazał daleko idącą gotowość współpracy z organami władzy wykonawczej w sprawie Amber Gold – dodał sędzia.

W marcu tego roku Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze postawiła Pawłowi M. zarzuty podawania się za pracownika KPRM, posługiwania się podrobionym dokumentem, a także – wyłudzenia pieniędzy od szefa Amber Gold. M. grozi do ośmiu lat więzienia.

Źródło: pap

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy