Marosz: Sąd Najwyższy postawił tamę dekomunizacji i lustracji

Artykuł
Telewizja Republika

Blisko połowa sędziów była z PRL-u. Ich pozostało 40%, a nie jak się mówi 25%. To byli najbardziej doświadczeni sędziowie – więc oni musieli pełnić te najważniejsze funkcje. (…) Mieliśmy tamę postawioną dekomunizacji i lustracji przez SN – powiedział dla Telewizji Republika Maciej Marosz.

Jednym z tych, którzy z PRL gładko przeszli do orzekania w SN w III RP, był sędzia ppłk Edward Matwijów. W SN był od 1986 r. Od dekad był aktywnym członkiem PZPR, łączącym działalność partyjną z orzekaniem. W sądach sprawował funkcję grupowego partyjnego i członka egzekutywy. W latach 70. dostał od Służby Bezpieczeństwa pseudonim Marynarz – był właścicielem lokalu kontaktowego użyczającego go do działań operacyjnych bezpieki. Brat sędziego Matwijowa, Zbigniew, był funkcjonariuszem gdańskiej SB, a ojciec – zasłużonym dla Milicji Obywatelskiej.

Matwijów w 2008 r. wciąż orzekał. Znalazł się w składzie SN, który odmówił uchylenia immunitetu innemu sędziemu, Zdzisławowi B., który jak on skazywał w 1981 r. B. skazał dwóch opozycjonistów, stosując dekret o stanie wojennym, zanim to prawo zaczęło formalnie obowiązywać.

– To są sędziowie związani z dawnym, totalitarnym systemem, który stosował represje – mówił Marosz.

– SN uważa, że skoro nie przeprowadzono lustracji w latach 90, to przeprowadzanie jej dzisiaj jest nieuzasadnione. (…) Zdaniem SN celem byłoby przeprowadzenie czystki, a poza tym jest to spóźnione – więc tak musimy żyć – to absurd.

– 2015 rok – trzeba prześwietlić kto wtedy był w składzie. To był moment, aby ocenić z czym dane osoby miały do czynienia. (…) Faktem jest, że część tych sędziów pozostawiło swoich klonów w dzisiejszym wymiarze sprawiedliwości – podkreślił Marosz.

– Mówi się, że ¼ sędziów pochodziła w SN z czasów w PRL. Ale od jakiej liczby bierze się tę ¼. (…) To nie był ten procent. Blisko połowa sędziów była z PRL-u. Ich pozostało 40%, a nie jak się mówi 25%. To byli najbardziej doświadczeni sędziowie – więc oni musieli pełnić te najważniejsze funkcje. (…) Mieliśmy tamę postawioną dekomunizacji i lustracji przez SN – zaznaczył.

– Sędzia Matwijów do tej pory był w SN od lat 80. Miał przemożny wpływ na przebieg spraw - to jest sędzia, którego kariera PRL-owska była naszpikowana. (…) To był ktoś kto chciał współtworzyć rzeczywistość totalitarną. To on był nadzorcą tego, aby w sądzie orzecznictwo pasowało do linii partii – mówił Marosz.

– Dla nas jest nie do pomyślenia, aby sędzia dziś współpracował z władzą, albo należał do jakiejś partii. Wówczas ta należność wymuszała na nim konkretne decyzje w orzekaniu.

– Sędzia Godyń również ma pochodzenie PRL-owskie. Był sędzią bezpieki. Matwijów był współpracownikiem SB. To jest niebywałe, że takie osoby mogą być uważane za niezawisłych sędziów II RP – dodał.

– Chciano postawić tamę realnym zmianom.

– To idealny sędzia, który może ułatwiać wpływy postkomunistom – mówił o Iwulskim.

– Nie można robić pozornych zmian jak w roku 1990. Trzeba zrobić realne zmiany – pokazać, że te osoby, które gwarantują klonowanie sędziów z czasów PRL nie mają miejsca w dzisiejszym wymiarze sprawiedliwości.

– Jaka będzie jakość tej zmiany to pokażą jakie kryteria zostaną przyjęte. (…) Mam nadzieje, że zostanie dokładnie sprawdzone to czy dany sędzia nie ma żadnych podejrzanych powiązań. KRS powinien mieć wzgląd na to jakie jest orzecznictwo danego sędziego, aby móc wyciągnąć wnioski czy jest to sędzia odpowiedni. (…) Mam wrażenie, że obecni sędziowie SN potrafili się dobrze wpasować – powiedział Maciej Marosz.

– Jeśli chodzi o prawo to z uczelni wiodą UW i UJ. Tam jest cała plejada wykładowców jak HGW.

– Musi się coś zmienić w wymiarze sprawiedliwości. Skutecznie opierano się przeciwko zmianom. Cokolwiek zostało w państwie przeprowadzone to można było to zaskarżyć w sądzie. I tak to własne w III RP przebiegało – mówił.

Celebryci w obronie sądów...

– Samo słowo zawiera już w sobie pierwiastek pejoratywny. Każdy chyba rozumie, że nie każdy jest w sranie na miano celebryty zasłużyć. (…) Jeśli chodzi o aktorów to zostali świetnie przyjęci przez unię wolności, która z komuną szła ramię w ramię. Jak spojrzymy na dawne filmy to widzimy, że to nie były filmy „sztuka dla sztuki” tylko propaganda. Jeśli się służyło propagandzie, to czuje się, że trzeba być jej wiernym – zakończył.

 

 

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy