Marek Falenta kozłem ofiarnym Tuska? „Jestem niewinny”

Artykuł
youtube

Biznesmen Marek Falenta, któremu postawiono zarzuty współudziału w nielegalnych podsłuchach polityków, zaprzecza, by był zaangażowany w ten proceder. Nie wierzy też, że nagrań dokonywał podejrzany w tej sprawie Łukasz N.

Falenta powiedział, że miał kontakty z Łukaszem N., kiedy przychodził do restauracji na spotkania biznesowe, obsługiwane przez niego. – Nie jestem szaleńcem i nie podjąłbym takiej akcji. Jestem na rynku od 17 lat, posiadam około 30 firm, zatrudniam około 2 tys. ludzi. Nie jestem samobójcą – mówił Falenta w RMF FM.

Na pytanie, czy wierzy, że sąd oczyści go z zarzutów, odpowiedział: – Czas pokaże, ja (...) udowodnię, że jestem w tej sprawie niewinny i ta sprawa została wywołana tylko przez to, że chciałem 12 milionom Polaków dać tani węgiel.

Zapytany, czy wierzy, że polityków nagrywał zatrudniony w restauracji Sowa i Przyjaciele Łukasz N., Falenta odpowiedział: – Nie wierzę.

Potwierdził, że zna i swego czasu zatrudniał N. – Dla mnie był to człowiek stworzony do tej pracy, bardzo otwarty, mega sprzedawca. Wszyscy go lubili. Znał praktycznie całą Warszawę. Wszyscy lubili przebywać w tej restauracji, w słynnych VIP-promach – opisywał.

Przyznał, że oprócz Łukasza N., zna także dziennikarza Piotra Nisztora, który ujawnił nielegalne nagrania. – Znam Piotra Nisztora, też to jest okres około pięciu lat. To są normalne spotkania dziennikarskie, Piotr pisał wielokrotnie o naszych firmach – mówił Falenta. Dodał, że Nisztor pisał o mafii węglowej.

– Myślę, że i tak sprawca tych nagrań zostanie niedługo ujawniony – dodał.

Falenta dostał zarzuty współudziału w procederze nielegalnych podsłuchów polityków. Postawiono je także biznesmenowi Krzysztofowi Rybce. W środę wieczorem obu zwolniono za kaucją.

Prokurator zarzucił obu zatrzymanym we wtorek współsprawstwo - także z podejrzanymi kelnerami Łukaszem N. i Konradem L. - w popełnianiu czynów polegających na nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom.

Prokuratura nie podała szczegółów zarzutów. Gazeta Wyborcza twierdzi, że Falenta kupił nagrania od kelnerów i przekazał je za czyimś pośrednictwem tygodnikowi "Wprost". Miał mu pomagać w tym jego szwagier, Rybka (ich adwokaci poinformowali media, że obaj zgadzają się na podawanie ich nazwisk).

Podejrzani nie przyznali się i złożyli wyjaśnienia. Grozi im do 2 lat więzienia.

Wobec Falenty prokurator zastosował poręczenie majątkowe w kwocie miliona zł, zakaz opuszczania kraju oraz dozór policji. Wobec Rybki zastosowano poręczenie majątkowe w kwocie 20 tys. zł, zakaz opuszczania kraju oraz dozór policji.

Źródło: pap

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy