Lech i Jarosław Kaczyńscy, czyli dwóch takich, co ukradli Polskę postkomunie!

Piotr Lisiewicz 04-01-2018, 21:11
Artykuł

Ukradli nam Polskę – ta fraza powraca w lamentach upadających elit III RP. Ale z całym krajem nie jest tak prosto jak z Księżycem, który bliźniaki ukradły, by go sprzedać i nie musieć pracować. To skok życia, wymagający nie tylko pracy i uporu, lecz także prawdziwego rozmachu. Za ten właśnie rozmach Nagrodę 25-lecia „Gazety Polskiej” przyznaliśmy Lechowi i Jarosławowi Kaczyńskim - pisze Piotr Lisiewicz w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska".

Długodystansowe myślenie, planowanie nie na lata, lecz dziesięciolecia – to najważniejsza cecha polityki rosyjskiej. Cel moskiewskiej strategii to niszczenie wolności i wtrącanie do więzień ludzi i narodów. Zbrodnia i ludobójstwo to dla Rosji równie oczywiste środki do tego celu jak przekupstwo, agentura i propaganda.


Bracia Kaczyńscy dowiedli, że w zdegradowanej przez komunizm i niewolę Europie Środkowo-Wschodniej jest jeszcze ktoś inny, kto potrafi myśleć długodystansowo i pracować dla celów osiągalnych, choć zdaniem większości niemożliwych. Służąc niepodległości i wolności, tworzyć fakty nieodwracalne, które będą trwały także wtedy, gdy na scenie politycznej nie będzie już ich inspiratorów.

W czym atakujący Jarosława Kaczyńskiego mają rację


Paradoksalnie, autorzy medialnych napaści na Jarosława Kaczyńskiego oraz wspomnianych lamentacji z ostatnich dwóch lat w kilku sprawach mają rację. Tak, to, co się dzisiaj dzieje, to nie jest zwyczajne przejęcie władzy przez kolejną partię polityczną. To zmiana sięgająca mentalności, kultury, społecznych hierarchii. Krótko mówiąc – koniec pewnego świata.


Dwa spośród owych najcięższych zarzutów są w niemałym stopniu prawdziwe. Pewien redaktor naczelny zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu, że jego cel to nie oddać władzy nigdy. Jest coś na rzeczy. Rzeczywiście chodzi o to, by nie oddać władzy nigdy – im! O to, by wesprzeć naturalny proces wyczerpywania się potencjału elit rodem z komuny i transformacji. I kształtować nowe elity – niepodległościowe. Chodzi o wyeliminowanie obozu targowicy, podmycie fundamentów, na których się opierała jej siła. O to, by ograniczyć poparcie dla targowicy do tej części Polaków, która ma w jej wspieraniu interes, natomiast odebrać jej oszukiwanych i manipulowanych. Nikt nie wie, jak w przyszłości kształtować się będzie polska scena polityczna, jakie ugrupowania będą wygrywać wybory, ale targowica musi być z niej wyeliminowana bezpowrotnie.


Z kolei pewna pani reżyser stwierdziła, że Kaczyński chce wychować nowych Polaków odmiennych od tych, którzy zamieszkiwali w III RP. I w tym stwierdzeniu jest wiele prawdy, ale także ono wymaga doprecyzowania. Nieprecyzyjne jest określenie „nowi”. Chodzi o odrodzenie w Polakach tradycyjnej polskości, a ściślej tego, co było w niej najbardziej wartościowe, co budowało polskiego ducha, polską kulturę, polski potencjał, wreszcie – daj Bóg – polską potęgę. O otworzenie przed żyjącymi już i przychodzącymi na świat Polakami nowej perspektywy.

Romantyzm i sinusoida


„Gdyby w Polsce nie było romantyzmu, to prawdopodobnie dziś nadal siedzielibyśmy w Pałacu Namiestnikowskim. Pod tą szerokością geograficzną i w takich czasach, w jakich żyjemy, romantyzm sprawdza się znacznie lepiej niż pozytywizm” – mówił prezydent Lech Kaczyński w rozmowie z „Gazetą Polską” 14 maja 2008 r.


Dotychczasowa historia losów dzieła braci Kaczyńskich to sinusoida, ale wyraźnie wznosząca się w górę. Zarówno jej dolna, jak i górna amplituda, pojawiają się coraz wyżej. Upadki są coraz mniej głębokie, a realizowane cele coraz ambitniejsze, ostatnio sięgające owego „skoku życia”.


Mowa o losach dzieła, a nie o losach ludzi, bo w przypadku mężów stanu to nie to samo. Gdyby Lech Kaczyński nie potrafił być najpierw wyjątkowym szefem NIK, a potem skutecznym ministrem sprawiedliwości, PiS mogłoby nie być, a miejsce obozu niepodległościowego jeszcze przez lata zajmować mogłaby jakaś jego atrapa.


A potem śmierć prezydenta wydała owoce w postaci odrodzenia się polskości na skalę wcześniej niemożliwą. Słowa Marszałka Piłsudskiego, iż „w sercach szlachetnych nieszczęście i poniżenie kraju jest zawsze źródłem patriotyzmu” się spełniły.

 

CAŁOŚĆ ZNAJDZIESZ W TYGODNIKU "GAZETA POLSKA"

 

Nr 1 z 3 stycznia 2018

Źródło: Gazeta Polska

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy