Kaczyński w "Gazecie Polskiej" o tym, czy totalna opozycja znowu zaatakuje rząd polski?

Artykuł
Gazeta polska

Prezes PiS Jarosław Kaczyński udzielił bardzo szerokiego wywiadu tygodnikowi "Gazeta Polska". Poruszył w nim wiele istotnych dla Polski spraw m.in. opozycyjną próbę puczu (ciamajdan), sprawę Ukrainy i rosyjskich prowokacji. Mówił też o oczyszczeniu polskich sądów z naleciałości komunistycznych współpracowników i o przyszłości Polski i jej atomowym potencjale. Warto przeczytać!

Oto fragment:

Panie Premierze, kilka tygodni temu obserwowaliśmy nieudolną próbę zdestabilizowania sytuacji politycznej w Polsce. Czy możemy się spodziewać kolejnych tego typu działań, być może lepiej przygotowanych i mających silniejsze wsparcie z zewnątrz?
Nie wykluczam tego. Proszę jednak zwrócić uwagę na to, czego im tu zabrakło, choćby dla realizacji planu minimum – choć powiedzmy od razu, że nawet gdyby one zaistniały, to do obalenia władzy było jeszcze daleko – do zapoczątkowania spadku poparcia dla nas (czyli skutku tzw. Leperiady czy afery Rywina kiedyś), uaktywnienia jakiejkolwiek realnej dynamiki społecznej. Ten mityczny „tłum” atakujący Sejm, tak liczny w przekazach niektórych mediów, w momencie kulminacyjnym liczył maksymalnie nieco ponad tysiąc osób. Z kolei ten, który zebrał się pod parlamentem, po miesiącu składał się z około dwustu. Te liczby najlepiej pokazują, że organizatorom nie udało się zdobyć poparcia społecznego. Być może w kolejnych próbach – jeśli takie nastąpią – będziemy obserwowali działania mające na celu wykorzystanie bardziej realnych napięć, które pojawią się wokół wprowadzanych przez nas zmian: reformy sądownictwa, edukacji, z czasem służby zdrowia, bo tam są naruszane interesy pewnych grup.

Myśli Pan, że zmiany w wymiarze sprawiedliwości będą mogły być paliwem, które wyciągnie zwykłych ludzi na ulicę?
Rzeczywiście, byłoby to bardzo, bardzo trudne. Zdecydowana większość Polaków niezwykle krytycznie ocenia sądownictwo.

A czy ocenia Pan, że środowiska – nazwijmy je kodowskie – mają jeszcze siłę takiej mobilizacji, jaką obserwowaliśmy ponad pół roku temu?
W szczytowym momencie w proteście tego środowiska wzięło udział ok. 40 tys. ludzi. To na polskie warunki niemało. Pamiętajmy, że poziom zaangażowania naszych obywateli w działania obywatelskie jest niestety niewielki. Jednak w mojej ocenie znaczną część uczestników tej demonstracji stanowiły osoby, które padły ofiarą manipulacji medialnych. Uwierzyły, że chcemy wyprowadzić Polskę z Unii, z NATO, ograniczyć demokrację, że Bruksela nałoży na nasz kraj sankcje, będziemy izolowani na arenie międzynarodowej. Tym przecież były non stop straszone. Uczestnicy pierwszych kodowskich demonstracji mogli mieć wrażenie, że biorą udział w obalaniu zupełnie incydentalnego rządu z topniejącym poparciem. W pewnym momencie zobaczyli, że to kompletna nieprawda. Jedni przekonali się, że mamy autentyczne silne poparcie społeczne, że szczyt NATO się odbył i zakończył sukcesem, że Unia realnie nic nie robi, i na nic zda się maszerowanie ulicami Warszawy. A ci co uczciwsi i inteligentniejsi sami poczuli, że krzyki o końcu demokracji to mowa wariata.

A cechy indywidualne przywódców tej grupy?
Na pewno nie sprzyjają mobilizowaniu tłumów. Pan Petru nie mógł sobie odmówić zagranicznej podróży. Nie wiem w końcu, czy bawił w Lizbonie, czy na Maderze, ale jednak polityk, który ogłasza, iż właśnie przeprowadza rewolucję, powinien nad sobą bardziej panować.

Kiedyś w wojsku podawano brom.
Nie wiem, czy pan Petru był w wojsku, a jeśli tak, to czy w czasach, gdy aplikowano ten środek. Z kolei drugi przywódca rewolucji nie bardzo był zdecydowany, co chce robić. Krótko mówiąc, nie wyszło. Myśmy się w pewnym momencie tych wydarzeń wybrali do Częstochowy – z autentycznej potrzeby serca. I jak widać, Bóg pomógł.

Zesłał plagi?
Żartując, można powiedzieć, że siedmiu nie trzeba było. Mówiąc zupełnie poważnie – oceniam, że scenariusz z kolejnymi próbami zdestabilizowania sytuacji w Polsce jest realny i może być realizowany poprzez poszukiwanie sprawy, która będzie w stanie uruchomić jakąś dynamikę społeczną. Nie wykluczam w tym kontekście reformy edukacji poprzez działania ZNP.

Ostatniego szturmowego oddziału postkomuny?
To państwo powiedzieli. Rodowód tej organizacji i jej liderów dla nikogo nie jest tajemnicą.

Podczas zajść pod Sejmem kamery telewizyjne uchwyciły, jak poseł Zaremba ze Szczecina pyta szalejącego Sławomira Nitrasa, również parlamentarzysty z tego miasta, pod wpływem jakich środków odurzających się znajduje. Wielu internautów również wskazywało na wyjątkowo nienaturalne zachowanie niektórych posłów Platformy. Jak Pan ocenia tę sprawę?
Zachowanie niektórych, choćby wymienionego przez państwa, rzeczywiście zastanawiało. Pan poseł Zaremba dobrze zna pana Nitrasa i najwyraźniej był zaniepokojony jego stanem. Wydaje się również, że pani posłanka Pomaska też była w słabszej formie.

CAŁY WYWIAD CZYTAJ W NAJNOWSZYM NUMERZE GAZETY POLSKIEJ

148645013115051393471_01

Źródło: "Gazeta Polska"

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy