Janusz Walentynowicz: Prokuratura kłamie. Nie prowadzą śledztwa tylko antyśledztwo

Artykuł
sejm.gov.pl

To, co mówi prokuratura wojskowa w sprawie katastrofy smoleńskiej, to kłamstwo. To nie jest śledztwo – to antyśledztwo. Prokuratorzy chcą całe to pseudośledztwo zamienić w jedną wielką kaszanę, z której nie da się już nic wygrzebać – mówił na antenie Telewizji Republika Janusz Walentynowicz syn tragicznie zmarłej pod Smoleńskiem Anny Walentynowicz. Część rodzin ofiar złożyła dziś do Sądu Najwyższego skargę na działania prokuratury.

Skarga do Sądu Najwyższego

Do Sądu Najwyższego złożona została skarga „na naruszenie prawa do rozpoznania sprawy w postępowaniu przygotowawczym bez nieuzasadnionej zwłoki”. Rodziny wskazują, że mamy do czynienia z przewlekłością śledztwa.

– Myśleliśmy o tym długo, zastanawialiśmy się, co zrobić z tym, że prokuratura ograniczała nam dostęp do akt – mówił w TV Republika Stanisław Zagrodzki kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej. – Czas rozmów z prokuraturą wojskową się wyczerpał – podkreślił.

Zagrodzki zaznaczał, że skarga była jedynym wyjściem z tej trudnej sytuacji, ponieważ w innym wypadku prokuratura pozostałaby przy dotychczasowych praktykach względem rodzin i ich pełnomocników.

– Nie możemy pozwolić, żeby prokuratura uniemożliwiała nam uzupełnianie kierunku opiniowania, żeby uniemożliwiała nam zadawania pytań biegłym – mówił.  – W 2010 roku deklarowano nam, że współpraca z rodzinami będzie otwarta – zaznaczył.

Mówił przy tym o licznych problemach z dotarciem do akt, z możliwością ich analizowania. Ponadto wspominał również o uchybieniach prokuratury w wywiązywaniu się z obowiązku przedstawiania rodzinom dokumentacji na bieżąco.

– Nie otrzymywaliśmy dokumentacji na bieżąco. Prokuratura, powołując biegłych, kierując postanowienie o zasięgnięcie opinii, powinna nas i naszych pełnomocników o tym powiadomić. Otrzymywaliśmy takie zawiadomienia raz na kilka miesięcy w tzw. pakietach zbiorczych, nie mieliśmy przez to wpływu na wiele kwestii, m.in. na zadawane pytań do biegłych – podkreślił.

Zdjęcia z Tu-154M w „Newsweeku”. Walentynowicz: To hańba dla tych pseudodziennikarzy

Janusz Walentynowicz syn śp. Anny Walentynowicz nawiązał do opublikowanych przez „Newsweek” zdjęć, które rzekomo pochodzą z samolotu prezydenckiego, lecącego do Smoleńska, a które stanowiły materiał dowodowy Prokuratury Wojskowej.

– Zachowanie poniżej godności ludzkiej. Jest to karygodne, że nikt nie poprosił o zgodę na publikację – skomentował publikację tygodnika.

– W prokuraturze wojskowej ani razu nie usłyszałem, że są dostępne jakiekolwiek zdjęcia – dodał.

Zdaniem Walentynowicza wypłynięcie takich zdjęć nie jest przypadkowe.

– Nie pierwszy raz mamy do czynienia z wyciekiem informacji, moim zdaniem jest to robione na zlecenie. Jakieś materiały mają wyciec, żeby podnieść temperaturę w społeczeństwie, zantagonizować naród – podkreślił.

Jego zdaniem istnieje jeszcze jedna przyczyna ostatnich „rewelacji” na temat katastrofy smoleńskiej.

– To jest robione w konkretnym celu. Mamy kampanię, wpadki Komorowskiego są niezliczone – trzeba to czymś przykryć. Trzeba przykryć powiązania Komorowskiego z WSI i SKOK Wołomin, do tego dochodzi książka Jurgena Rotha – stwierdził.


CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Newsweek atakuje Kaczyńskiego. Nazywa go „zamachowcem” i obwinia za „niszczenie jedności Polaków”

Źródło: telewizja republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy