I wszystko jasne! Rzekomo kompromitujące treści nagrania premiera opierają się na… plotce!

Artykuł
pixabay.com

„Kompromitujące” nagranie Mateusza Morawieckiego opiera się na plotce! Nie ma nawet cienia dowodu, że gdyby nagranie istniało uderzyłoby w szefa rządu - pisze specjalnie dla portalu Niezalezna.pl dziennikarz śledczy Piotr Nisztor, który w 2014 roku ujawnił aferę taśmową.

Wszelkie spekulacje czy insynuacje o rzekomo kompromitującej obecnego szefa rządu treści rozmów opierają się na plotce.

Nagranie premiera, jeśli istnieje, nie musi być w żaden sposób dla niego kompromitujące. Jednak grupom interesów odsuniętych od władzy, w tym ludziom dawnych służb specjalnych może bardzo zależeć na podgrzewaniu wątpliwości i niejasności wokół całej sprawy.

Cała narracja o rzekomo kompromitującym nagraniu premiera opiera się TYLKO na jednym: treści pytania Anny Hopfer, prokurator Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prowadzącej śledztwo w sprawie afery taśmowej zadanego Łukaszowi N. „Czy zarejestrował pan rozmowę jednego z prezesów banku dotyczącą zawierania pożyczek i kredytów na podstawione osoby tzw. słupy?”. Skąd śledcza mogła posiadać tę wiedzę? To kluczowe pytanie, aby zrozumieć całą sprawę.

Początkowo pojawiały się różne nazwy instytucji finansowych i nazwiska rzekomego rozmówcy. W pewnym momencie zaczęto kolportować informacje, że na tym nagraniu jednym z rozmówców jest Mateusz Morawiecki. Był przełom 2014 i 2015 roku. A pojawienie się nazwiska prezesa BZ WBK mogło być nieprzypadkowe. Morawiecki, był nie tylko jednym z najbardziej rozpoznawalnych szefów banków, ale przede wszystkim aktywnie uczestniczył w życiu publicznym. Już na początku 2015 r. nie było tajemnicą, że jest mocno związany z obozem PiS.  

 

Więcej w jutrzejszej GPC!

Źródło: niezalezna.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy