Horror na drodze S-52. Chciał pomóc rannej kobiecie, zginął na miejscu!

Artykuł

Dramat rozegrał się w Pogórzu, nocą. Zginął 34-latek, mąż i ojciec dwóch córek, z którymi wybierał się właśnie na wakacje do Grecji. Mężczyzna wysiadł z auta, by pomóc kobiecie w rozbitym samochodzie. Po czym ...

Do zdarzenia doszło w nocy z wtorku na środę (4-5 września). Jadąca seatem 27-latka nie dostosowała prędkości do warunków jazdy. Podczas deszczu wpadła w poślizg i uderzyła w barierę energochłonna rozdzielającą pasy ruchu. 34-letni kierowca auta marki kia sportage najechał na oderwany element karoserii seata. Wraz z rodziną był właśnie w drodze na wakacje. - Mężczyzna podróżował z 34-letnią żoną oraz dwiema córkami w wieku 4 i 7 lat. W jego pojeździe uszkodzone zostały elementy podwozia oraz przednie koło – mówi w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim" Elwira Jurasz, oficer prasowy bielskiej policji.

Mężczyzna postanowił sprawdzić, co dzieje się z kierująca seatem. 34-latek przeszedł przez barierki i przedostał na drugą stronę jezdni. Chciał wezwać pomoc. Do tragedii doszło, gdy wracał do swojego pojazdu. 34-latek spadł z wysokości około 10 metrów. Zmarł pomimo wysiłków ratowników pogotowia. Prawdopodobnie poślizgnął się przechodząc przez barierki. Nie wiadomo tego jednak na pewno. Okoliczności wyjaśniają policjanci ze Skoczowa oraz prokuratura.

34-latek jechał na lotnisko w Pyrzowicach. Wraz z rodziną wybierał się na wakacje do Grecji. Do takich informacji dotarł portal Bielskiedrogi.

 

Źródło: media

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy