Grosfeld: Kościół nie ma na celu misji nawracania Żydów

Artykuł
Telewizja Republika

– Nie wpajano mi niczego poza dobrym wychowaniem i zawsze twierdzono, że mi się to nie udało. Może to i dobrze. Robiłem zawsze wiele dużo złych rzeczy. Błogosławiona wina, te złe rzeczy dały jakieś owoce. Szukałem czegoś co jest głębsze, ma wymiary nie tylko poziome, ale jestem najdalszy od stwierdzenia, że jestem człowiekiem filozofującym. Raczej byłem człowiekiem, który lubił dobrze żyć, czasem kosztem innych – powiedział prof. Jan Grosfeld, politolog i ekonomista z UKSW, dzisiejszy gość Dominika Dembińskiej i Stefana Czarneckiego w programie „Studia”.

Kiedy nasz gość poczuł wiarę? – Kiedy usłyszałem słowa Papieża w trakcie intronizacji, Ty jesteś Mesjasz Syn Boga żywego, to na mnie zadziałało. Pan Bóg uwzględniał moją naturę. Działał przez te przestrzenie, które na mnie mają wpływ. Nie mówił – jesteś do niczego, musisz się nawrócić. Działał bardzo powolutku i delikatnie. Myślę, że te słowa we mnie kiełkowały – dodaje prof. Grosfeld.

Gość „Studni” był ochrzczony jako dorosły. Czy to dobre działanie? – Nie myślę, że chrzest powinien odbywać się na dorosłych. Dobrze, żeby chrzest się rozwijał, dojrzewał, dawał owoce. Jak drzewo, które pięknie rośnie, jak roślina. Mówi się, że zaczekajmy z chrztem, dzieci same dorosną do niego i będą świadome. Niestety działa na nie siła działanie cywilizacji, rzeczy, które wydają się dobre, a na koniec nie dają spełnienia. Te rzeczy będą tak silnie wpływały, że może być za późno. To co jest ważne, to co dziecko otrzymuje w czasie bycia dziecka i w młodości. Czy jest przygotowane do życia. Bo życie jest walką. Człowiek ma trzech wrogów – on sam, to do czego ciągnie nas natura, drugi wróg to świat z pokusami, który też nigdy nie będzie źródłem życia prawdziwego, a trzeci to zły duch. Mi wystarcza ciało. Nie muszę mówić, że mnie zły duch kusi bo wystarcza moje ciało. Życie chrześcijanina jest zmaganiem, wcale nie z wrogami kościoła, ale przede wszystkim z własną niewiarą. Nawrócenie jest dzisiaj, codziennie jestem wydany na pastwę tego wszystkiego, co ciągnie mnie – ocenia prof. Grosfeld.

"Kochanie bez Boga nie jest możliwe"

Czy naszego gościa można nazwać nawróconym Żydem? – Nie. Dzisiaj podoba mi się to co Kościół mówi, w deklaracji z 2015 r. Kościół nie ma misji nawracania Żydów. Mało kto o tym wie. Podobnie jak modlitwa u Jana Pawła II, za Żydów, ona jest fantastyczna. Ona mówi módlmy się za Żydów, by byli wierni swoim postanowieniom. Do tej zmiany przyczyniła się zagłada Żydów. To pewien dobry owoc, który pokazał, co może pokazać pewne heretyckie myślenie. Jeśli jesteśmy nastawieni na herezje to odchodzimy od wcielenia. Pomijamy i Boga i człowieka. Dawniej uważało się, że Żyd to ktoś zły, lepszy Żyd to Żyd ochrzczony, a najlepiej bez korzeni żydowskich – odpowiada nasz gość.

Jan Grosfeld opowiedział o swoim rozstaniu i powrocie do żony. – Wszyscy mamy krzyż, pewne cierpienie. Normalną odpowiedzią jest to, że cierpienie trzeba zlikwidować. To normalne ludzkie pytanie. Skutkiem chrztu był rozwód. Później pan Bóg tak interweniował, że doszliśmy do faktów, że nie możemy być oddzielnie. Okazało się, że ten ślub cywilny to nie jest byle co, nawet dla ludzi niewierzących. Ten ślub okazał się jakby sakramentem, czymś mocnym. Powiedzieć komuś, że będę cię kochał zawsze... Oczywiście kochanie bez Boga nie jest możliwe. Człowiek ma jednak potrzebę wierności. Później zeszliśmy się, dopiero gdy mój ojciec umierał, to powiedziałem do ojca, że - „z żoną się pobierzemy”. Pan Bóg nas wtedy nie zostawił. Wrócić do siebie po trudniej przeszłości to jest prawie niemożliwe. Pan Bóg przebacza rzeczy, ale pozostają rany. Okazuje się, że potrzeba drogi do wiary. Dał nam więc wspólnotę neokatechumenalną– zakończył Jan Grosfeld.

 

 

 

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy