Śledczy z USA odkryli, że za gigantycznym wyciekiem danych z sieci amerykańskich hoteli Marriott mogli stać hakerzy pracujący dla rządu Chińskiej Republiki Ludowej. Ich atak mógł dotknąć nawet pół miliarda osób. Wcześniej, zwykle
A tak chińskich hakerów rozpoczął się w 2014 r. Ich celem padła firma Starwood, do której należy m.in. sieć hoteli Sheraton, kupiona dwa lata później przez Marriotta. Celem przestępców stał się system rezerwacji i znajdujące się w nim osobiste informacje, jak adresy czy numery kart kredytowych. Włamanie odkryto dopiero pod koniec października br. Do tego czasu hakerzy mogli wejść w posiadanie danych osobowych nawet 500 mln gości hotelowych.
Od początku podejrzenia padły na hakerów pracujących dla obcego rządu. Jedną z poszlak było to, że przestępcy nie zastosowali zdobytych danych do przeprowadzenia oszustw finansowych ani nie opublikowali ich w internecie. Amerykańskim mediom udało się nieoficjalnie dowiedzieć, że śledczy znaleźli w hotelowej sieci ślady tych samych programów hakerskich, których użyto w innych włamaniach, za którymi mieli stać Chińczycy. Miała to być część ogromnej akcji służb ChRL, której ofiarą padły także firmy wywiadowcze.
Czytaj więcej w weekendowej „Gazecie Polskiej Codziennie”.
„Tak” dla bazy USA w Polsce.
— GP Codziennie (@GPCodziennie) 14 grudnia 2018
Więcej w wersji papierowej oraz elektronicznej na https://t.co/1HYRtWiDJA #GPC
Czytaj „Codzienną” codziennie. pic.twitter.com/rYFtVehaXA
Źródło: Wiktor Młynarz / Gazeta Polska Codziennie