Gadowski ostrzega: Polska na celowniku!

Witold Gadowski 28-11-2017, 08:30
Artykuł

Rezolucje Parlamentu Europejskiego, które wyraźnie wymierzone są przeciwko Polsce, mogą dziwić jedynie osoby naiwne i niezdające sobie sprawy z tego, jakim zmianom ostatnio podlegał Stary Kontynent. Podobnie nie są zaskoczeniem już żadne nowe ataki na Polskę ze strony znanych europejskich polityków - pisze Witold Gadowski w "Gazecie Polskiej".

Nikt z nich nie kryje przy tym, że wcale nie chodzi tu o rozwiązywanie rzeczywistych problemów. Nie wdając się w głębsze analizy, można dziś zauważyć, że Polska stała się przedmiotem wściekłego ataku z kilku przyczyn i kilku powodów.

Ostatni bastion katolicyzmu


Nie ulega dziś wątpliwości, że nasz kraj jest najbardziej katolickim państwem i narodem w Europie. Po upadku żywej i masowej religijności w Irlandii i Hiszpanii, Polska stała się zatem priorytetem wszystkich tych organizacji i struktur, które katolicyzm obrały sobie jako główny cel zniszczenia. Ostatnia – przeprowadzona spontanicznie przez Polaków i niekoordynowana przez kościelną hierarchię – akcja „Różaniec do granic” doprowadziła dzisiejsze urzędnicze elity Europy do stanu wrzenia. Takich zdarzeń nie mogą pozostawić bez reakcji, one bowiem mają niebezpieczną dla nich moc oddziaływania na zewnątrz.


Dla biurokracji europejskiej problemem nie są wcale narastające ataki nowych przybyszów na tradycyjne struktury europejskich społeczeństw, nie są nim także podpalenia ośrodków dla azylantów, do których coraz częściej dochodzi w Niemczech. Problemem numer jeden dla europejskiej biurokracji – choć głośno jeszcze nie wypowiedzianym – jest polski katolicyzm i wynikające z niego ideowe inspiracje.


Dlaczego? Ta „zaraza” może się rozszerzać na inne kraje, a przecież nie po to, w pocie czoła – przez okres trwania dwóch ostatnich pokoleń – pracowano nad tym, aby wyrwać tradycję i praktykę chrześcijaństwa z Europy, a tu naraz Polska staje się niebezpiecznym precedensem pokazującym, że może być inna droga.

Trzej wrogowie naraz


Polska staje się dziś więc celem dla trzech niechętnych jej cywilizacji i kultur.


Pierwszą z nich jest neomarksistowska elita Europy. Ta ideologia – oparta na ideach Szkoły Frankfurckiej – święci dziś tryumfy od Lizbony aż po Berlin. Wydawało się, że także w Polsce zmasowana ofensywa neomarksizmu, zwanego czasem marksizmem kulturowym, przyniesie oczekiwane owoce w postaci: upadku praktyk religijnych, rozkładu tradycyjnie rozumianej rodziny, promocji homoseksualizmu i homopolityki oraz nienaturalnego rozwinięcia w kobietach poczucia skrzywdzenia i dążenia do zaburzenia tradycyjnych ról społecznych. Niesłychana ofensywa ideologiczna – promocje nowych stylów życia i wartościowania – za pomocą wszelkich dostępnych mediów całego świata, tzw. prasy kobiecej, nie przyniosła jednak takich rezultatów, jak w innych krajach Starego Kontynentu. Niedoceniany przez tzw. mainstream świat prasy kobiecej uporczywie i systematycznie – od ponad 20 lat – sączył w umysły polskich kobiet tzw. nowe prądy.


Neomarksizm wykorzystywał wszelkie „kanały dotarcia”, aby niepostrzeżenie zmienić w Polsce postawy i wychować nowego obywatela, który nie będzie się identyfikował z postawami patriotycznymi, zarzuci tradycyjny system wartości i gotów będzie do wtopienia się w jedno wielkie „społeczeństwo europejskie”. Wszystkie te wysiłki, które przyniosły tak spektakularne efekty wszędzie poza naszym krajem, w Polsce spełzły na niczym, poniosły klęskę.


Czy to może napełniać „rządców Europy” przyjaznymi uczuciami wobec naszego kraju? Wielbiciele idei jednego państwa, które ma się rozlać po całym Starym Kontynencie, ideowe dzieci Altiero Spinellego, dziś upatrują w Polsce głównego przeciwnika swojego planu. Ten plan zatrzymał się na linii Odry i teraz – z kilku powodów – drży w posadach.


Neomarksistowski eksperyment oparty na przekonaniu, że tylko wywrócenie tradycji i na jej gruzach zbudowanie nowego systemu wartości, nowego społeczeństwa i nowego człowieka nie zyskał w Polsce znaczącego powodzenia. Dlatego nasz kraj stał się teraz obiektem sfrustrowanej agresji europejskich neomarksistów.


Drugim wrogiem Polski tradycyjnie jest polityczny islam. Wielowiekowe doświadczenia pokazują, że właśnie nad Wisłą islamskie ekspedycje napotykały wojowników i żołnierzy, którzy kruszyli jego zamiary.


Paradoksalnie dziś polityczny islam bardziej nienawidzi europejskiego neomarksizmu niż religijnej Polski. Jednak ostatnie wydarzenia, m.in. kłamliwe i podburzające relacje telewizji Al. Jazeera z Marszu Niepodległości w Warszawie, sprawiły, że wiele ortodoksyjnych grup politycznego islamu sunnickiego zaczęło spoglądać na Polskę jako na miejsce potencjalnych odwetowych zamachów terrorystycznych. W świat islamu poszła z Warszawy kłamliwa informacja, że w trakcie pochodu 11 listopada niesiono transparenty wzywające do „holokaustu dla muzułmanów”.


Do tej pory zagrożenia płynące z „Nowej Wędrówki Ludów” szczęśliwie – dzięki twardej postawie polskiego rządu – nasz kraj omijały. Teraz jednak, gdy tzw. uchodźcy uzyskują właśnie prawa stałego pobytu w krajach Europy Zachodniej i dzięki temu mogą swobodnie poruszać się po całej strefie Schengen, zatem także w Polsce, pojawią się zagrożenia, o których dotychczas wiedzieliśmy jedynie z lektury serwisów światowych agencji informacyjnych.

WIĘCEJ CZYTAJ W "GAZECIE POLSKIEJ"

Źródło: "Gazeta Polska"

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy