Gadowski mocno o wizycie polskiej delegacji w Izraelu: Po co oni tam pojechali? Rubelka nie zarobili, a wstydu się nabawili

Artykuł
Witold Gadowski, publicysta
Telewizja Republika

Prowadzące dzisiejsze „Wolne Głosy” Marcin Bąk zauważył, że coraz częściej pojawiają się głosy sceptyczne w stosunku do „Żołnierzy Wyklętych”. – To są dwie rzeczy – pierwsza nie przesadźmy, tak żeby szacunek, pamięć i szukanie wzorców w powstaniu antykomunistycznym z końca II wojny światowej nie stał się ideologią. Mówmy prawdę, nie róbmy ideologii. Jeśli zrobimy ideologię to ludzie będą mieli dosyć, to będzie krzywda, którą wyrządzimy bohaterom – zauważa Witold Gadowski, publicysta.

– Kult postaci, które wracają, armii, która została zakopana, uwiera jak gwóźdź w bucie trzecie pokolenie UB-eckich rodzin. Pamiętam moje dzieciństwo na Podhalu, gdzie przy ognisku wieczorem przychodzili starsi ludzie, w tym żołnierze „Ognia”. Wtedy ściszonym głosem rozmawialiśmy o potyczkach z UB, z Sowietami. Ogień to najbardziej barwny życiorys, to taki Kmicic, prosty góral, który dokonuje kilku zakrętów, był przecież szefem UB w Nowym Targu. Pamiętam jak w domu wracałem z tymi rewelacjami, to rodzice przestrzegali, żeby nie mówić o tym w szkole. Potem przyszła III RP i czekaliśmy, żeby zwrócono honor tym osobom, ale to się nie stało. Bronisław Komorowski mówił, że to była wojna bratobójcza. To była wojna z najeźdźcą, z Sowietami. Teraz jakiś Szumlewicz mówi, że to bandziory. To ja wolę tych bandziorów, niż tych aniołków z UB i SB, o których jeszcze wszystkiego nie wiemy – dodaje Gadowski.

 "Jak spotykam Żyda, który wyjechał w 1968 r. i nie był w SB to mówi o Polsce z sentymentem"

Zbliża się 50-rocznica marca 1968 r. – Marzec się dobrze zaczyna - naszymi bohaterami walczącymi niestety bez nadziei. Ten marzec zaczyna się dobrze, a później wchodzi w okres tej SB-eckiej prowokacji, która nazywała się marcem 1968, kiedy w łonie Sowietów doszło do walki między krajowcami, a grupą o rodowodzie litwackim. Wojna „żydów” z „chamami”. Tyle. Do tego doszły interesy państwa Izrael, które chciało, żeby przyjechało jak najwięcej fachowych ludzi. Izrael chuchał i dmuchał, żeby jak najwięcej ich przyjechało. Już kiedyś przecież polscy Żydzi stali u steru państwa Izrael tak jak Mieczysław Biegun – powiedział publicysta.

– Pierwsze służby specjalne Izraela zakończyły swoje dzieje straszliwym skandalem związanym z korupcją i mordami. Dopiero później powstał Mosad, a to jedna z wielu służb. Wszędzie w tych służbach u podstaw byli polscy Żydzi. Ten antypolonizm do 1968 roku nie był taki wielki. Ludzie, którzy ocaleli ze zbrodni niemieckich nie byli wrogo nastawieni. To w 1968 r. powstała narracja wroga Polsce. Bo kto wyjechał? UB-ecy i SB-ecy, ale czasem też porządni ludzie. Czasem wyrzucono ich przez okno – jak Henryka Hollanda. Jak spotykam Żyda, który wyjechał w 1968 r. i nie był w SB to mówi o Polsce z sentymentem. Porządni Żydzi wyrzuceni przez tępaków PZPR-owskich, Jaruzelskiego i jemu podobnych, cierpieli, bo to była ich ojczyzna. To była rozłąka z ziemią, którą kochają. Ta bezpieka, te litwactwo nawiezione przez Stalina, to pluło na Polskę. Ich łatwo było poznać – zaznacza dziennikarz.

A jak Witold Gadowski ocenia wizytę delegacji pod przewodnictwem ministra Cichockiego do Izraela? – Kto tu do kogo ma sprawę? Tel Awiw do Polski, czy odwrotnie? Po co oni tam pojechali? Rubelka nie zarobili, a wstydu się nabawili. To Izrael nas powinien przeprosić. To nie antysemityzm, to realna polityka. Po co minister tam pojechał? Co oni tam załatwili? Jak będziemy zachowywać się jak zakompleksione panny popierające ścianę na weselu to nikt z nami nie będzie tańczył – zakończył Gadowski.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy