Francusku pisarz o islamie: jest opętany fanatyzmem!

Artykuł
Twitter

Pascal Bruckner jest francuskim pisarzem, który został ostatnio uniewinniony od zarzutów o zniesławienie francuskiej lewicy. Oskarżono go, gdy stwierdził, że wspierała ona ideologicznie zamach na „Charlie Hebdo” - informuje europislam.pl.

Poniższy wywiad jest wycinkiem dłuższej dyskusji z Brucknerem, jaka odbyła się we francuskiej telewizji.

Pytający: Dobry wieczór panie Bruckner. 30 listopada miał miejsce pański proces o zniesławienie po tym, jak oskarżył pan [organizacje] Indivisibles oraz Indigenous of the Republic* o ideologiczne usprawiedliwianie zamachu na „Charlie Hebdo”. Obie organizacje pozwały pana do sądu, ale został pan uniewinniony 17 stycznia. Czy to samo, co napisał pan w swojej książce, zostało powiedziane podczas procesu?

Pascal Bruckner: Tak. Między innymi, ale nie tylko. Rozprawa była bardzo długa, trwała 7 godzin oraz powołanych zostało wielu świadków. Problemem była cenzura: czy mamy prawo mówić wszystko, co chcemy, czy w imię prawnego „dżihadu”, prowadzonego przez wiele organizacji, mamy trzymać usta zamknięte na kłódkę i pochylić się przed nowymi panami? Ale sprawiedliwość zrobiła swoje: powództwo zostało oddalone, wygraliśmy. Mogą się odwoływać od wyroku; nie wiem czy to zrobią, w każdym razie wierzę, że zapadł dobry wyrok. Możemy teraz otwarcie mówić o wielu sprawach bez wpadania pod jarzmo nowej cenzury.

– A więc jest to debata, podczas której staje się w opozycji do tych, którzy porzucają państwowy rasizm i widzą w islamofobii nowe narzędzie represjonujące muzułmanów, najsłabszych i tych znajdujących się w najgorszej pozycji? Warunki debaty zostały ustalone. Dla pana, krytyka islamu, jest ona pożądana, a nawet korzystna?

– Tak. Nie musi być kontynuowana za wszelką cenę. Jest korzystna, tak jak krytyka chrześcijaństwa. To właśnie krytyka uchroniła Kościół przed Inkwizycją, przed samowolą i okrucieństwem. Samo słowo „islamofobia” jest niezręczne, ponieważ łączy i miesza ze sobą dwa znaczenia: prześladowanie wyznawców, co oczywiście jest niewłaściwe oraz krytykę religii, co jest prawem w demokratycznych i cywilizowanych społeczeństwach. Termin „islamofobia” został ukuty przez angielskich muzułmanów po sprawie Salmana Rushdiego, a wrócił do użytku w latach osiemdziesiątych. Zakłada on, że każda krytyczna ocena Koranu, sposobu praktykowania islamu czy samego islamu, powinna być ukarana przez sąd. Jest to oczywiście nie do przyjęcia przez tych z nas, którzy czują się Wolterami i chętnie drwią z religii, papieża, biskupów czy boga. Według naszego prawa bluźnierstwo nie jest przestępstwem. Było nim do roku 1712, zostało czasowo przywrócone w 1816 i ostatecznie znikło z kodeksu karnego w 1881 roku.

– Uściślijmy. Mówi pan, że każda agresja, od obrażania kobiety z chustą na głowie po plądrowanie meczetu, jest pluciem w twarz Republice i obywatelom, że takie ataki muszą zostać ukarane bez litości. Czyż nie są one islamofobiczne?

– Ależ tak! Dokładnie tak jest. Są to akty antyreligijne, jeśli jednak spojrzymy w statystyki opublikowane przez MSW, przestępstwa gdzie ofiarami byli Żydzi i muzułmanie… liczba tego typu aktów znacząco spadła w 2016 roku, ale eksplodowała liczba ataków wymierzonych w chrześcijan. Jest to bardzo ważne dla Francji, oznacza to, że zareagowaliśmy w bardzo cywilizowany sposób na ataki wymierzone w nas, ataki, które mogły się skończyć, patrząc z przeciwnej strony, tym, że część obywateli zaczęłaby atakować meczety i podrzynać gardła imamom. Nie zrobiliśmy tego. Amerykanie nie zachowywali się w ten sposób po atakach z 11 września. Wiedzieliśmy, co wydarzyło się kilka dni temu w meczecie w Quebec. Ameryka ma przemoc w swojej tradycji, której my nie mamy i to jest dodatkowy punkt dla naszego społeczeństwa.

„Krytykujemy islam tak samo, jak krytykujemy wszystkie religie opętane demonami fanatyzmu. To opętanie wydarza się obecnie w świecie islamu.”

– No cóż, tak… Oczywiście. W pełni się z tym zgadzam. Określa pan islamofobię mianem „wyimaginowanego rasizmu”, ponieważ islam nie jest rasą. Ale ktoś może doświadczać nienawiści lub odrzucenia z powodu tego, że jest muzułmaninem albo pochodzi z kultury muzułmańskiej.

– Oczywiście. Nie ma zaufania do islamu, ale jest to usprawiedliwione z powodu ataków, których liczba eksplodowała na całym świecie po 2001 roku. Była ankieta, według której 60% francuzów zastanawia się na islamem. Strach powoduje nienawiść, nie zawsze, co prawda, bo czasami strach paraliżuje. Ale faktem jest, że fobia skutkuje dwoma uczuciami: nienawiścią i strachem. Uważam, że strach jest zrozumiały i usprawiedliwiony, ale on czasami przemienia się w nienawiść. I musimy wiedzieć, jakie akty we Francji są islamofobiczne. Jesteśmy w punkcie, gdzie poza obrażaniem kobiet w chustach i rzucaniem świńskimi głowami w meczety, także zamknięcie salafickiego meczetu zostało uznane przez wiele organizacji za rasistowskie, czy deportacja radykalnego imama…

– W kręgach politycznych nie ma jednomyślności w sprawie tego zamknięcia…

– Ale nie w liczbach, które właśnie widzieliśmy na ekranie. Jeśli na przykład posłuchać wypowiedzi CCIF (Collectif Contre l’Islamophobie en France), przeszukiwania dokonane po atakach na „Charlie Hebdo” i 13 listopada dla nich były aktami rasizmu, ponieważ państwo jest rasistowskie z natury. Oba przepisy dotyczące okrycia głowy są rasistowskie i jak powiedział Tariq Ramadan: „Nie jestem ani Charlie, ani Paryż, jestem przeszukiwany”. Jakby fakt, że francuskie państwo się broni, był jednocześnie stygmatem dla muzułmanów. I taki punkt widzenia jest nie do zaakceptowania.

– Oskarża pan przeciwników rasizmu, feministki, halal-lewicowców. Podejrzewa ich pan o działanie wspólnie z islamistami, ponieważ według pana opinii odwrócili priorytety i chcą przede wszystkim chronić muzułmanów?

– Nie. Oni nie chronią muzułmanów, chronią islamistów. Tu jest problem. Lewicowcy stracili wszystko. Stracili klasę pracującą, która albo stała się burżuazją, albo przyłączyła się do Frontu Narodowego, stracili Związek Radziecki, przegrali kraje trzeciego świata, gdzie obecnie największym marzeniem jest wprowadzenia kapitalizmu i konsumpcjonizmu, no to co im zostało? Radykalne masy fundamentalistycznego islamu. I widzimy, że część środowisk feministycznych, lewicowych, a nawet część Partii Socjalistycznej broni do ostatka islamistów w imię antyrasizmu, co jest w moim odczuciu zupełnie nielogiczne. Zresztą wydaje się, że antyrasizm jest dzisiaj przeszkodą. Spójrzmy na przykład na zajścia w Kolonii. Kamel Daoud, algierski intelektualista, na którego nałożono fatwę, odważył się napisać, że w kulturze arabskiej istnieje problem w podejściu do kobiet. Od razu został zaatakowany, między innymi przez francuskie uniwersytety, oraz zarzucono mu wzmacnianie stereotypów i rasizm, pomimo że odważył się tylko powiedzieć jak wygląda sytuacja. Lewica obecnie depcze swoje wartości w imię antyrasizmu.

Tłumaczenie: euroislam.pl

 

Severus Snape, na podstawie http://gatesofvienna.net

Źródło: euroislam.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy