Dziwne te transakcje. Sprzedał za pół miliona, odkupił za 10!

Artykuł
youtube.com/print screen

Przed komisją weryfikacyjną stanął Mirosław Bieniek, były prezes spółki Plater. To jeden z beneficjentów warszawskiej reprywatyzacji. Na jaw wychodzą co najmniej dziwne transakcje...

– Pan Bieniek współpracował z Robertem N. (adwokat, podejrzany w śledztwie dot. warszawskich reprywatyzacji) w kluczowych sprawach m.in. Mokotowskiej 63 i są beneficjentami szeregu decyzji zwrotowych. Można powiedzieć, że po kilka kamienic każdy z nich uzyskał. Komisja bada te reprywatyzacje i zasadne jest ich wezwanie, ponieważ handlowali roszczeniami i przejmowali kamienice, a w niektórych ze spraw urzędnicy już usłyszeli bardzo poważne zarzuty, w tym zarzuty korupcyjne - mówił przed przesłuchaniem wiceprzewodniczacy komisji weryfikacyjnej Sebastian Kaleta.

Świadek podczas zeznań powiedział, że sprawami reprywatyzacji interesuje się od 15 lat. Pytany przez wiceprzewodniczącego komisji Sebastiana Kaletę, czym się objawia to zainteresowanie, odpowiedział, że "poszukuje tych nieruchomości, bada budynki w Warszawie". Dodał, że interesuje się losami powojennymi kamienic, m.in. pod kątem, kto był ich właścicielem oraz czy nieruchomość jest atrakcyjna i jaki jest jej stan prawny. Później, jak mówi, kontaktował się w tych sprawach z właścicielami.

Jaki poprosił, aby świadek wyjaśnił, po co się sprzedaje roszczenia za 0,5 mln zł, żeby potem odkupić je za 10,5 mln zł. Bieniek odpowiedział:"Po to się sprzedaje, żeby mieć pieniądze. Potrzebowałem wtedy na gwałt pieniędzy".Jaki dopytywał, czy potem, w przeciągu roku "cudownie znalazł 10 mln zł". Świadek odpowiedział, że otrzymał wówczas kredyt z banku.

Jaki powiedział po tej wypowiedzi świadka: "Mamy uwierzyć w to, że miał pan prawa do nieruchomości wartej dziesiątki milionów złotych i odsprzedał je pani Marzenie K., która przypadkowo jest siostrą pana Roberta N., który potrafił załatwić takie sprawy w ratuszu. (Sprzedał pan) coś za pół miliona, żeby później zapłacić za to 10,5 mln zł. Mamy uwierzyć, że tak było?".Bieniek odparł, że było to "po jakimś czasie i przy zupełnie innym stanie prawnym". Dopytywany, na czym polegał ten inny stan prawny, świadek odpowiedział, że wówczas budynek miał już uregulowany stan prawny, czyli można było wziąć pod jego zastaw kredyt.

– Sprzedaje pan prawa za pół miliona złotych pani Marzenie K. 16 marca 2011 r. po to, żeby odkupić od niej za 10,5 mln zł 17 listopada 2011 r., czyli to jest kilka miesięcy (...). Zupełnie przypadkowo dzisiaj już wiemy, że pani Marzena K. przez swojego brata miała dojścia do pozytywnych decyzji reprywatyzacyjnych i mamy uwierzyć, że ta różnica w przeciągu kilku miesięcy, 10 milionów, ginie w kolejnych transakcjach, to nie jest kwota łapówki? - pytał Jaki.

Źródło: niezalezna.pl, Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy