Dziennikarz TTV upokorzył bezrobotnych z Radomia. Powód? Eksperyment!

EmaPob 26-09-2016, 08:46
Artykuł
Rafał Betlejewski
screen Youtube.com

Rafał Betlejewski, dziennikarz TTV w swoim programie udawał, że da pracę bezrobotnym i zdesperowanym ludziom z Radomia. Jak mówił, eksperyment przeprowadził po to, by sprawdzić, do czego mogą posunąć się ludzie, by dostać pracę. Miało być śmiesznie, wyszło niesmacznie.

Ostatnio polskim dziennikarzom i celebrytom coraz częściej zdarza się nieświadomie pokazywać Polakom, jak bardzo są oderwani od rzeczywistości, w której żyje tzw. "przeciętny Kowalski". Kinga Rusin zasłynęła niedawnym wyznaniem o tym, że żyjąc w Stanach, marzyła o kubku kawy ze Starbucksa i nie mogła pozwolić sobie na obiady w dobrych restauracjach. Niestety musiała chodzić do supermarketu i gotować sama! Natomiast Hanna Lis chwaliła się zakupem espadryli za jedyne 60 zł, które nabyła w wyniku duchowej przemiany w Azji, udając tam biedną na potrzeby nowego programu. I o ile wyznania obu pań mogą wydawać się niektórym śmieszne, jednak nieszkodliwe, to zachowanie Rafała Betlejewskiego jest co najmniej "niesmaczne". 

Jak daleko posuną się biedni ludzie, by dostać pracę?

Rafał Betlejewski to dziennikarz prowadzący program "Betlejewski. Prowokacje". W każdym odcinku podstawieni aktorzy inscenizują sytuację, w której sprawdzane są reakcje przypadkowych osób na wybrane zdarzenia. Wszystko nagrywa ukryta kamera. W programie często poruszane są tematy ważne, które demaskują ludzką obojętność lub pokazują postawy godne naśladowania. W Radomiu ekipa programu posunęła się jednak zbyt daleko.

Na potrzeby jednego z odcinków dziennikarz postanowił wykorzystać zupełnie nieświadomych, zdesperowanych ludzi, którzy od dawna rozpaczliwie poszukiwali pracy. W czasie rozmowy kwalifikacyjnej, podstawieni aktorzy sprawdzali, jak daleko posuną się biedni ludzie, by dostać pracę.

"Byłem w Radomiu. Polskim zagłębiu smutku. W opustoszałej hurtowni po nie-wiadomo-czym zorganizowałem społeczny eksperyment, który filmowały kamery. Dwoje podstawionych przeze mnie aktorów przeprowadzało rozmowy kwalifikacyjne z osobami, które desperacko potrzebowały pracy. Patrzyłem na to wszystko przez weneckie lustro i zgrzytałem zębami" - napisał Betlejewski w felietonie na temat skandalicznego odcinka.

Już sam charakter wpisu pozostawia wiele do życzenia. Obserwowanie biednych ludzi, desperacko poszukujących pracy w "polskim zagłębiu smutku" przez weneckie lustro, świadczy o stosunku do tych ludzi. W dalszej części wpisu Betlejewski napisał w podobnym tonie.

– Byli to ludzie, dla których praca - jakakolwiek praca - jest jedyną drogą do wydobycia się z beznadziei, w której się znaleźli. Miałem przed sobą ludzi zdesperowanych - albo, mówiąc innym językiem, bardzo zmotywowanych, gotowych na wiele. Czy na wszystko? - zapytał tajemniczo Betlejewski. 

W gronie zdesperowanych biedny emeryt

W gronie zdesperowanych ludzi znalazł się np. były policjant, któremu zaproponowano pracę przemytnika ludzi, jednak w czasie pracy nie miałby on przerwy na postój, więc całą drogę musiałby pokonać... w pieluchach! Były funkcjonariusz przystał na te warunki. Kolejny był emeryt, którego emerytura wynosi 850 zł. Jemu zaproponowano pracę dilera, na którą też się zgodził. 

Granica dobrego smaku

Wokół sprawy szybko zrobiło się głośno. Być może o to właśnie chodziło. Wiele osób ze środowiska medialnego nie kryło swojego oburzenia.

W rozmowie z portalem wirtualnemedia.pl Rafał Betlejewski początkowo mówił krótko - W tym programie nie występuję jako dziennikarz, tylko jako performer. Rzeczywiście jest to być może przekroczenie pewnych zasad etycznych - przyznał. 

Po fali krytyki, która na niego spadła, Betlejewski postanowił jednak zreflektować się i przeprosił. 

Chciałbym przeprosić wszystkich, którzy wzięli udział  w programie. Wiem, że nie spodziewały się tego, co je spotka, wiem, że szukały uczciwego zajęcia, że dzielnie walczą o siebie w bezlitosnym środowisku polskiego kapitalizmu. 

Performer czy dziennikarz? 

Odcinek wyemitowano wczoraj, jednak postanowiono wyciąć z niego kontrowersyjne sceny. Eksperyment został pokazany "w dużo lżejszej formie" . Przedstawiono tylko dwie osoby - młodego chłopaka i tęższą kobietę, która po skłonach i przysiadach popłakała się w jego ramionach...

I w tym miejscu nasuwa się pytanie. Czy polskim celebrytom naprawdę można więcej? Do czego jeszcze posuną się niektórzy dziennikarze, by podnieść słupki oglądalności? W końcu to ich praca! A to, że na jej potrzeby wykorzystują zdesperowanych bezrobotnych, mało kogo obchodzi! 

Źródło: wirtualnemedia.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy