Tomaszewski: Największym osiągnięciem nowego ministra sportu jest kierowanie basenem

Artykuł
Jan Tomaszewski
Telewizja Republika

- Nie ma sportu bez polityki, ale nie bojkotujmy igrzysk - mówi w Telewizji Republika były bramkarz polskiej reprezentacji a obecnie poseł PiS Jan Tomaszewski.

Polityk zdradza, jak będą wyglądały akredytacje dla zawodników na igrzyska w Soczi. - Akredytacja naszych zawodników to będzie tzw. 1+1 - jeden zawodnik i jedna osoba towarzyszaca. To wywoało wielką dyskusję, bo np. Justyna Kowalczyk ma siedmiosobowy sztab i żeby Ci ludzie znaleźli się w wiosce, to trzeba będzie wysłać sześciu fałszywych sportowców - alarmuje. Tomaszewski przypomina też, że po igrzyskach w Londynie minister Mucha zapowiadała, że takie sytuacje nie będą już miały miejsca. - Przed olimpiadą w Londynie ministra Mucha zapewniała nas na komisji, że będzie bajecznie i kolorowo, okazało się, że tak nie było. Po igrzyskach zapytałem, dlaczego pojechał wtedy np. mistrz swiata Wojciechowski, który nie zaliczył minimum. Przecież on nie przeszedł nawet kwalifikacji. Mucha zapewniła wtedy, że zaostrzy zasady kwalifikacji i co się okazuje? Że prezes PKOL mówi, że są jak PZPN, samorządni, bo sami zdobywaja środki na nagrody i pojedzie więcej - ujawnia.

Jego zdaniem jest to sytuacja absurdalna. - Olimpiada trwa cztery lata, przez które ministerstwo utrzymuje związki, a jak się okazuje, nawet nie będzie miało wpływu na to, kto pojedzie na igrzyska. Zamiast w wiosce zameldować tylko Justynę i jej trenera, a serwmismenów ustawić na trasie, to pojadą ludzie, którzy nie mają najmniejszych szans na dobre wyniki. Tylko po to, żeby zameldować wszystkich w wiosce - oburza się polityk.

Zastrzega jednak, że te sprawy "trzeba wyważyć". - Np. Kamil Stoch, nawet jak zajmie ostatnie miejsce, to on i tak zasłużył na te igrzyska. Ale ci, którzy zjeżdzają po jakichś stokach, bez żadnych sukcesów? Szanujmy się - mówi Tomaszewski.

Poseł PiS uważa także, pomysł bojkotu olimpiady przez polityków czy sportowców jest zły. - Jestem za tym, żeby sportowcy mieli swoje zdanie, które niech wypowiadają, ale niech nie bojkotują. To samo mieliśmy przy okazji Euro, kiedy chciano zbojkotować część ukraińską. Nie, pojedźmy i weżmy jakąś opask. Tak pokażmy nasz sprzeciw. To byłby gest. W ten sposób niech się sportowcy wypowiadają - tłumaczy swoje zdanie i dodaje, że "jak był w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, to obowiązywał Ramadan". - Normalnie chcieli mnie zagłodzić. Ale ja byłem i obżarty i opity, bo szedłem do domu, jadłem i piłem co chciałem, ale nie robiłem tego publicznie, bo by mnie aresztowali. Teraz, jakbym pojechał na igrzyska i ktoś by się mnie zapytał, co sądzę teraz o Ukrainie, to bym powiedział. Ale bym pojechał - podkreśla.

Tomaszewski przypomina też, że "Kozakiewicz pokazał swój gest, kiedy był wygwizdywany". - Władek, jak to Władek, skoczył i wygrał, a że go wygwizdywali, to chciał się podrapać i wyszło, co wyszło. Ale to nie było obraźliwe, to nie był bojkot - zaznacza.

Polityk komentuje też nominację dla nowego ministra sportu. - To najgorszy wybór. Mając takie bogactwo, takich kandydatów jak np. Jagnę Marczułajtis czy Ireneusza Rasia, premier Tusk wybrał najgorzej jak mógł. Nawet w PO to jest tak oceniane. Wybrał Biernata, bo atakował Gowina czy Tuska - ocenia Tomaszewski. - Mówimy o polityku, który lubi piłkę, jest pasjonatem, harata w gałę, co mi się akurat podoba, bo to cenię i ten polityk wybrał nam sportowcom fatalnie - podkreśla.

Poseł PiS twierdzi, że Tusk "mając w swoich szeregach wybitnych sportówców z różnych dyscyplin wybrał swojego człowieka". - Jeszcze raz to powtórzę, biernego, miernego, ale wiernego. Ten nowy minister jest źle odbierany też w PO, bo krytykował swoich kolegów z drużyny. To nie jest autorytet, którym minister sportu powinien być. Póki co, jego największym osiągnieciem jest to, że jest kierownikiem basenu - kończy Tomaszewski.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy