Boni odżegnuje się od infoafery

Artykuł

Minister administracji i cyfryzacji Michał Boni zapewniał, że zatrzymania ws. korupcji przy zamówieniach na zakup sprzętu i usług teleinformatycznych nie dotyczą jego resortu, ponieważ powstał on pod koniec 2011 roku.

– Myśmy zachowywali się w ciągu tych ostatnich dwóch lat ostrożnie i te sprawy nie dotyczą tego wszystkiego, co było podejmowane od końca 2011 roku, kiedy jest nowy resort, kiedy zmieniły się kierownictwa CPI – podkreślił. Jak dodał, ma poczucie, że jego resort działa i działał w zgodzie z regułami, uczciwie i w sposób przejrzysty. – Nie ma tu żadnych zagrożeń, natomiast, oczywiście, tamte sprawy trzeba wyczyścić aż do końca – powiedział w radiu TOK FM.

Śledztwo, o które był pytany Boni, obejmuje m.in. 38 przetargów Centrum Projektów Informatycznych, które do 2011 roku podlegało b. MSWiA, a potem przeszło pod skrzydła resortu administracji i cyfryzacji.

Od października 2011 r. w tej sprawie zatrzymano w sumie 38 osób. Zatrzymanym postawiono zarzuty dotyczące zmowy przetargowej i korupcji. Zatrzymania mają związek z prowadzonym przez stołeczną prokuraturę apelacyjną wielowątkowym śledztwem dot. korupcji przy zamówieniach na zakup sprzętu i usług teleinformatycznych przez CPI byłego MSWiA oraz Komendy Głównej Policji.

Boni zaznaczył, że jego ministerstwo zrobiło wiele w kwestii zmian procedur przetargowych:

– Myśmy przebudowali procedury, w miejscach, gdzie nie było jasności, co do tego, czy jest obowiązek robienia notatek z posiedzeń zespołu, które decydowało o przetargach, takie zobowiązania wprowadziliśmy. Wprowadziliśmy zasady, które polegają też na tym, że nie wolno spotykać się z przedstawicielami firm face to face, czyli bezpośrednio dyrektor departamentu, wicedyrektor czy ktokolwiek pojedynczo. Zawsze musi to być grupa osób i muszą być notatki".

Pytany o to, jaka jest jego wiedza na temat tej afery, odpowiedział: "trudno mi powiedzieć i też nie jestem upoważniony do tego rodzaju komentarzy, od tego są odpowiednie instytucje". Dodał jednocześnie, że wielokrotnie spotykał się z zarzutami ze strony firm informatycznych "dlaczego robimy coś wolniej, albo dlaczego się nie spotykamy, albo dlaczego żądamy w przeróżnych sprawach konkretnych wyjaśnień". 

– To oznacza, że w tych firmach, szczególnie, wtedy na przełomie 2011 i 2012 roku, było takie nastawienie, że można okręcić sobie wokół palca urzędników – ocenił.

Jego zdaniem, rynek informatyczny nie jest jednak w pełni "skażony". Według Boniego, jest dużo firm, także nowych, które działają uczciwie, są wśród nich i takie, które "doświadczyły tamtych zdarzeń i miały pracowników, którzy korumpowali i sami byli skorumpowani w tych latach do 2010 roku".

– Myślę, że już teraz w wielu tych firmach działają dobre zasady – podsumował Boni.

mp, mg, pap, fot. Piotr Drabik/CC

Źródło:

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy